Powiedz mi skąd wziąłeś swojego psa, a powiem ci jakim jesteś człowiekiem



Zastanawiałam się czy po raz kolejny przewałkować temat dlaczego adoptowaliśmy Baklavę od osoby prywatnej zamiast ze schroniska lub fundacji. Ostatecznie na tym blogu rzeczony wątek pojawił się kilkakrotnie:

Dlaczego nie wezmę psa z DT / Fundacji (część pierwsza)
Dlaczego nie wezmę psa z DT / Fundacji (część druga)
Adopcja od osoby prywatnej
Adoptowaliśmy szczeniaka (od osoby prywatnej, więc pewno z pseudo)
Rzecz o dewaluacji adopcji

Problem w tym, że nie prowadzę jakiegoś superpopularnego czy cytowanego bloga, więc żaden z tych tekstów nie odbił się szerokim echem. Osoby, które oglądają nas na instagramie wiedzą ile mam psów, jaką opieką są otoczone i jakim właścicielem próbuję być, ale kiedy piszę u kogoś komentarz na blogu to jestem no namem i pewne rzeczy łatwo sobie "dośpiewać",  tak żeby pasowały do światopoglądu czytelnika. Czasami jest to światopogląd bardzo infantylny, ot, ktoś chce błysnąć, że wie co to odpowiedzialność albo wymagający pies. Czasami pies nie jest nawet szczególnie wymagający, bo szczeka na rowery i kiedyś zeżarł kapcia, ale ma się psa, więc można się kreować na znawcę. 

Mamy zwierzęta adoptowane z czterech różnych schronisk. I pomimo ogólnego zadowolenia daleka jestem od adopcyjnego hurraoptymizmu. Pracownicy schronisk są różni (i nie, nie łykam kawałków że to stresująca praca więc można być niemiłym), różne są też procedury. Formalności dopełniliśmy w czterech podmiotach i dwóm z tych schronisk nie mam nic do zarzucenia, szczególnie OTOZ Oświęcim, które nie tylko przywiozło mi do domu kota (chociaż proponowałam że odbiorę go osobiście z DT), to jeszcze pracownicy odnieśli się z naprawdę dużym zrozumieniem kiedy poinformowałam, że kategorycznie nie zamierzam zwrócić Flory, ale okazała się psem okazującym sporo agresji wobec psów większych gabarytów.

Jeśli chodzi o dwa inne schroniska, no to cóż:
- Chałkę dostaliśmy po spartaczonej kastracji. Weterynarz z którym schronisko ma podpisaną umowę tak pięknie ją zaszył, że przyszył jelito do brzucha.
- o ile Brokuła dostaliśmy bez problemu, a schronisko BARDZO wspierało nas podczas spacerów zapoznawczych z Karmisią (adopcja seniorki Karmy wymagała konkretnej logistyki), tak trzykrotnie odmówiono nam adopcji psa którym byliśmy zainteresowani oficjalnie tylko dlatego, że było nim dużo zainteresowanych i raz zrobiono nas na szaro, kiedy poinformowaliśmy Panią X o chęci adopcji suczki a Pani X tego nie przekazała i kiedy przyjechaliśmy po sunię dowiedzieliśmy się, że wydano ją do innego domu. I tak, mam o to żal, pomimo upływu czasu.

Także nie jestem entuzjastą adopcji ze schroniska, w tym sensie że rozumiem, że nie każdy chce się zgadzać na rozmowy, ankiety, pytania o dochody, w końcu wizyty przedadopcyjne prowadzone często przez osoby, które nie mają ani kompetencji, ani wiedzy, ani wyczucia i są inspektorami chyba głównie dlatego, że nie potrafią robić w życiu nic innego. Tak naprawdę trzymam się OTOZu, bo w kontaktach z prywatnymi fundacjami czy stowarzyszeniami, czasami czułam jak iloraz inteligencji w pomieszczeniu spada proporcjonalnie do liczby przedstawicieli danego podmiotu w tymże. Przestałam się w to bawić, kiedy przedstawicielka stowarzyszenia X dopytywała mnie dlaczego nie mam dzieci albo przedstawicielka stowarzyszenia Y na spotkaniu zapoznawczym zasugerowała, że jeśli pozbędziemy się z mieszkania gryzoni, to oni wydadzą nam psa. Fajnie, że macie dobre doświadczenia z "waszymi" schroniskami, ale w ciągu ostatnich dwóch lat kontaktowałam się z kilkunastoma podmiotami i wierzę w adopcyjne patologie, bo sama brałam w nich udział.

Ogólnie moje obserwacje są takie, że kiedy byłam zainteresowana psem nieadopcyjnym, to spotykałam się z dużym wsparciem ze strony schroniska, tak więc kiedy braliśmy Chałkę (z opinią psa agresywnego) i Karmę (staruszkę z nowotworem) nie dostaliśmy żadnej ankiety ani nic, ale jeśli pojawiał się pies w typie albo szczyl którym byłam zainteresowana to nagle nie byłam DOŚĆ DOBRA, bo na danego zwierzaka już było dużo chętnych, a w boksach jest tyle innych psów. No spoko, ale ja chciałam szczeniaka lub psa w typie.

Dlatego wzięłam Baklavę z olx. Dostałam ją przez furtkę. Bez żadnych pytań. I nie cofnęłabym tej decyzji o czym pisałam już wielokrotnie.

Dlaczego wracam do tego motywu. Otóż jest taki blog, którego autorka fenomenalnie opisuje kwestie związane z adopcjami psów i jest to BARK SIDE. Ten link prowadzi bezpośrednio do wpisu o pozbywaniu się szczeniaków i możecie pod nim znaleźć mój komentarz, a do niego taką odpowiedź:

"Dla chcącego nic trudnego! Tylko trzeba chcieć, ludzie muszą zrozumieć, ze pies to odpowiedzialność. Z adopcją ze schroniska wcale nie jest tak źle, nie wierzcie w plotki o niewiadomo jak trudnym procesie adopcji. Całe te procedury są po to, żeby odpadły po drodze osoby niezdecydowane, nieodpowiedzialne i niecierpliwe. Adopcja psa to poważna sprawa, to nie kupno zabawki. Życie z psem to nie tylko zabawa, to nauka, to wychowanie, to poświęcenie. Jeśli ktoś tego nie rozumie, nie ma na to czasu, nie powinien brać psa."

Autorka komentarza założyła, że Baklava to nasz pierwszy pies i wzięliśmy ją dlatego, że przestraszyły nas procedury adopcyjne. Wykorzystała tę okazję, żeby pochwalić się tym, że wie iż azaliż adopcja psa to "poważna sprawa" a życie z psem "to nie tylko zabawa". Wymiękłam z tych oczywistości. Poczułam jak spływa na mnie chwała kiepskiej składni i prawdy objawionej. Tym bardziej, że strasznie, ale potwornie WKURZA MNIE, jak ktoś mówi innym ludziom dlaczego powinni brać psa i w jaki sposób powinni go pozyskać.

Po chwilowej inwigilacji okazało się, że znam tę dziewczynę z instagrama. I oni mnie nawet obserwują. I nikt nigdy nie zarzucił mi na tym medium, że wzięłam szczeniaka z olx bo boję się odpowiedzialności związanej z podpisaniem umowy adopcyjnej. 

Z komentarza na Bark Side wiedzieli o mnie tyle, że wzięłam psa z olx. To wystarczyło, żeby strzelić pogadankę umoralniającą. I bawiłam się w tę grę już parę razy, bo adoptowaliśmy łącznie 5 psów, w tym 4 ze schroniska, w tym 3 małoadopcyjne. Pytania brzmią - czy teraz mam moralne prawo KUPIĆ sobie psa rasowego pod konkretną pracę? Czy gdybym chciała zostać hodowcą, czy automatycznie stanę się złym człowiekiem dorabiającym się na pieskach zamiast je kochać? Czy w momencie w którym wzięłam Baklavę z takiego a nie innego źródła to zrobiłam coś złego, bo mogłam adoptować kolejnego chorego staruszka? 

Wkurzyło mnie to dlatego, bo ten komentarz był bardzo personalny. 

Brokuł jest psem niemal bezproblemowym, po prostu bardzo aktywnym. 
Chałkę wzięliśmy ze schroniska wiedząc o niej tyle, że jest silnie reaktywna, a jednocześnie lękowa. Okazało się, że musieliśmy ją oduczyć polowania na zwierzynę i atakowania ludzi na "jej terenie". Poza tym schronisko spaprało jej kastrację, więc wydaliśmy dużo pieniążków na leczenie czegoś, co powinno być zrobione dobrze, bo przecież w schroniskach wszyscy kochają pieski i zapewniają im wszystko co najlepsze. Nie to, co te zasrane wsiury, które mnożą psy co sezon a potem wydają na olx. 
O Karmisi pisałam epopeję. Schronisko wydało nam ją i nikt nie zająknął się nawet słowem, że na brzuchu ma guza wielkości grejpfruta. Nie mam żalu o to, że nikt się nie połapał że jest głucha i niewidoma, ale kastrowano ją 10 dni przed adopcją i NIE WIERZĘ, że nie widzieli tego guza. Po prostu ani go nie wycieli, ani nam o nim nie powiedziano. 
Flora jest pointerwencyjna i postkojcowa. Schronisko dostarczyło nam masę informacji na jej temat. Nie ich wina, że okazało się, że ma srogie odloty agresywne w kierunku psów większych od siebie. Przypadek - w kojcu i DT była z mniejszymi psami, nikt nie wiedział. Ale czajcie to - adoptujecie psa, który na widok wszystkiego co waży więcej niż 20kg bierze rozpęd i leci na ustawkę, więc albo coś z tym robicie albo rezygnujecie z adopcji. Po kwartale macie normalnego, stabilnego psa i jesteście mądrzejsi o całą pracę którą w niego włożyliście. 

Ale i tak Was rozliczają za szczeniaka z olx.

Comments

Popular Posts