O co tutaj chodzi?

Chodzi o psy z adopcji i niewielką ilość wartościowych treści na temat psów ze schroniska w polskim internecie.

Całe życie marzyłam o psie, więc w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać nad adopcją i jak typowy millenials chciałam o tym poczytać w Sieci. W polskim internecie wcale nie ma tak wiele merytorycznych informacji na ten temat, ale można poczytać sporo tendencyjnych tekstów, które teoretycznie są do wszystkiego, więc w zasadzie do niczego.

Jeśli ktoś chce poczytać smutne historie o pieskach ze schroniska, które marzą o domku, miseczce i głaszczącej dłoni, to na pewno coś znajdzie, tylko granie na emocjach może się szybko zemścić na nowym opiekunie.
Jeśli ktoś chce pooglądać piękne zdjęcia uśmiechniętych adoptowanych psów to też je wyszuka bez kłopotu, tylko często będą funkcjonować bez komentarza ile pracy trzeba było włożyć w zbudowanie zaufania i ustalenie reguł wspólnego życia.
Jeśli ktoś chce poznać ciemną stronę adopcji, to znajdzie dużo przepełnionych goryczą komentarzy o tym, jak schronisko coś "zataiło" albo niedostatecznie przetłumaczyło adoptującemu czym może być pies po przejściach. Te historie są szczególnie niefajne, bo patrz punkt pierwszy - rodzinie obiecano psa, który z wdzięczności będzie bezproblemową przypominajką o własnym dobrym serduszku, a tu taki klops, gdy pies zeżre drzwi wejściowe albo okaże się mieć problem z bronieniem zasobów lub interakcją z innymi psami.

My trafiliśmy naprawdę dobrze. Sporo chodziliśmy wokół tematu adopcji, aż trafiliśmy na te idealne, najlepsze kundle na świecie.


Nazywam się Joanna i mam trzy psy rasy kundel polski. Oryginalnie jestem ze Śląska, potem rzuciłam korpo i przeprowadziłam się nad polskie morze, gdzie uczyłam angielskiego i gdzie razem z Narzeczonym zdecydowaliśmy się na adopcję psa. Później ta decyzja zapadła jeszcze dwukrotnie. Obecnie mieszkamy w Beskidach, na styku Beskidu Żywieckiego i Śląskiego.

Wierzę, że mądra adopcja jest największym prezentem, jaki można podarować psu i sobie.



Nasz pierwszy psiak wabi się Brokuł i jest psem mojego życia.
Brokuł został przez nas adoptowany krótko po zakończeniu kwarantanny. Trafił do nas jako spokojny i ułożony kilkulatek, który znał podstawowe komendy i był bardzo zorientowany na pracę z człowiekiem. Z czasem zaczął wykazywać coraz więcej cech typowych dla owczarka belgijskiego groenendael, którego troszeczkę wizualnie przypomina. Jest psem bardzo aktywnym, bardzo wytrzymałym, z naturalnym aportem i ogromnym popędem pracy.


Dwa miesiące później dołączyła do nas Chałka.

Chałka została odłowiona na jakiejś żuławskiej wsi, a następnie spędziła w schronisku dziewięć miesięcy. Miała problem z agresją lękową, darciem paszczy, średnio szło jej chodzenie na smyczy i ogółem bała się wielu dziwnych rzeczy, takich jak wiaty śmietnikowe, schody czy mosty. Po pewnym czasie rozwinęła się we wspaniałego psa towarzyszącego, ktory kocha dzieci, łatwo się adaptuje, nie sprawia problemów i doskonale komunikuje się z innymi psami, w odróżnieniu od Brokuła który próbuje je terroryzować i rządzić grupą.


Adoptowaliśmy dorosłe psy, ponieważ nie chcieliśmy wychowywać szczeniaka w wynajmowanym mieszkaniu. Trafiliśmy na dwa naprawdę udane egzemplarze, które chodzą z nami po górach, nie niszczą, bywają w restauracjach i spędzają z nami dużo czasu. Chcę wierzyć, że są z nami szczęśliwe i chciałabym promować adopcję psów jako sposób na pozyskanie czworonożnego przyjaciela.

Bezpośrednio przed naszą przeprowadzką w góry dołączyła do nas ośmioletnia Karma.


Karma jest na oko ośmioletnią suczką, która do schroniska trafiła z guzem listwy mlecznej. Właściciel jej nie szukał i po kwarantannie została przygotowana do adopcji. Pomimo urody nie cieszyła się dużym zainteresowaniem z uwagi na wiek i stan zdrowia. Siedziała mi w głowie przez kilka miesięcy, aż zabraliśmy ją do nas. Karma przyjmuje leki na tarczycę, jest chora na nowotwór i niedosłyszy, ale bardzo dobrze sobie radzi i uczy nas czym jest życie z psim seniorem.

Karma odeszła 6.12.2019. Spędziła z nami pół roku. Miała zdiagnozowane dwa niezależne nowotwory, pod koniec jej życia okryliśmy, że jest nie tylko głucha, ale też niewidoma. Od momentu kiedy pojawiły się pierwsze objawy neurologiczne mieliśmy jakieś dwa tygodnie, żeby się pożegnać.


Od 13. października 2019 jest z nami Baklava, szczeniaczek w typie niczego, nazywany przez nas rabladorem tygrysim.




Blog jest poświęcony życiu z adoptowanymi psami i psim adopcjom w ogóle.


Comments

Popular Posts