Czyją porażką jest nieudana adopcja (cz. 2 - konsekwencje)



Nieudane adopcje się zdarzają, czy tego chcemy czy nie. I niekoniecznie obwiniałabym o to "nieodpowiedzialnych" opiekunów, szczególnie jeśli coś przed nimi zatajono lub niedopatrzono lub jeśli ci nieodpowiedzialni ludzie chcieli być pierwszorazowym opiekunem psa i podkoloryzowano im wyobrażenia o wspólnym życiu. Jeśli chodzi o nas - przy żadnej z dwóch adopcji nie mieliśmy wizyty przed lub poadopcyjnej. W zasadzie nie poświęcono nam na rozmowę więcej niż 5 minut. Przy pierwszej adopcji dzwoniliśmy kilka razy jak popaprańcy do schroniska, żeby o coś dopytać. Oba psy wydano nam trochę w ciemno, więc może zrobiliśmy dobre wrażenie, w co trochę wątpię, a może te elementy procesu adopcyjnego nie są praktykowane w schroniskach, z których wzięliśmy nasze zwierzaki. Z perspektywy czasu chyba wolałabym, szczególnie przy drugim psie, żeby ktoś do nas przyjechał i przyjrzał się interakcji zwierząt pod nowym adresem. Nawet przy uwzględnieniu czynników stresowych i zmienionego zachowania, wprawne oko osoby pracującej z psami mogłoby się przydać. Na ile panie z danego schroniska, fundacji albo DT faktycznie się znają, a na ile idą na ilość to inny problem. Natomiast jestem głęboko przekonana, że obserwacja mogłaby się przydać przy nieudanych adopcjach, gdzie pies wrócił do boksu w podskokach, bo ktoś z domowników podłożył mu przed pyszczek domowego królika, a psiak pomyślał, że to podwieczorek.

Powrót psa lub kota z adopcji wiąże się jednak z pewnymi konsekwencjami. Tym dotkliwszymi, jeśli to poprzedni opiekun, a więc fundacja, schronisko, hotelik lub DT, przemilczał chorobę, duże problemy behawioralne których nie można zwalić na stres, albo przysłał psa z drugiego końca Polski i nagle się okazało, że on nie do końca wygląda tak jak sugerowały zdjęcia i entuzjastyczne zapewnienia wolontariuszy.

Konsekwencje dla zwierzaka z nieudanej adopcji

Przede wszystkim stres, szczególnie jeśli pies odbywał już pielgrzymkę z jednego DT do drugiego i każdy robił mu coraz większy mętlik w głowie. Ale dodałabym do tego adnotację w papierach, w tym sensie, że jednym z podstawowych pytań podczas wyboru psa powinno być "czy pies wrócił z adopcji?". Jeśli pies wrócił bo właściciel czegoś nieogarnął albo zadziałała jakaś bliżej nieokreślona siła wyższa, to byłabym spokojna o jakieś enigmatyczne "zrównoważenie" psa. Ale jeśli pies wrócił bo ugryzł dziecko? Jak teraz dojść do tego, co się faktycznie stało; czy może dziecko nie ciągnęło psa za ogon ile wlezie, albo przytulało się twarzą do pyska, a może jednak pies po prostu nie nadaje się do domu z dziećmi?

Konsekwencje dla podmiotu prowadzącego adopcję 

W praktyce chodzi głównie o recenzje i dyskusje w różnych mediach. Jeśli ktoś pisze całkiem sensowną i logiczną wypowiedź, z której jednoznacznie wynika, że schronisko nawaliło, to ja tej osobie wierzę. Wierzę panu z lokalnej strony, który napisał że behawiorystka ze schroniska X wystawiła podkoloryzowaną opinię o bardzo problemowym psie. Wierzę, że kiedy ten sam pan pisze, że nie odda tego psa i weźmie za niedo odpowiedzialność, ale kolejnego sobie kupi, bo najwyraźniej organowi adopcyjnemu nie można ufać. Wierzę wszystkim osobom, które napisały recenzje bardzo znanemu Schronisku na Paluchu i którym pękły serca, bo z jakiegoś powodu im odmówiono adopcji, ale po wyciągnięciu tego brudu w internecie, nagle anonimowy administrator FB coś tam duka, że musiały być przesłanki i wolontariusze się starają. W przypadku małych fundacyjek (do tego takich trochę semilegalnych, w sensie że strumień hajsu bierze się ze zrzutek i przelewików, ale rozliczeń nie ma, ewentualnie jakieś bardzo śmieszne faktury na których napisano "usługa weterynaryjna 800 zł", bez uściślenia co to tak właściwie była za usługa) nieudane adopcje wiążą się przede wszystkim z gównoburzą i dużą liczbą komentarzy z płaczącymi emotkami, bo biedny piesek. Rzadko rodzina która zrezygnowała z adopcji ma szansę się wypowiedzieć jak to wyglądało z ich perspektywy.

Konsekwencje dla rodziny która zrezygnowała z adopcji

Może ulga, jeśli pies ich przerósł. A może wyrzuty sumienia i odebranie swojej porcji batów od losowych ludzi z Internetu. I teraz tak - jeśli to rodzina nawaliła, w sensie że zwróciła psa, bo ukradł Brajanowi drożdżówkę i Brajan się popłakał lub coś równie idiotycznego, to może i lepiej że sobie darują kolejne podejścia. Gorzej, jeśli ktoś miał dobre intencje, a zrobiono go strasznie w wała, typu - wyadoptowano mu psa z lamblią, psa który boi się wszystkiego łącznie z próbą zapięcia go na smyczy, psa który miał mieć dwa lata, a okazało się, że dwa lata miał dekadę temu; słowem - z premedytacją go oszukano. Oczywiście, że psy z problemami też zasługują na dobry dom, tylko dom który nie jest przygotowany na takie atrakcje - nie będzie dobry.

Tutaj dwa fajne komentarze o charakterze typowej prywaty.

Pchlarz został zaadoptowany ze schroniska w Dąbrówce należącego do OTOZ Animals. Pisałam już o moim błędzie poznawczym, kiedy powiedziałam że interesuje mnie adopcja staruszka, więc pani z biura zrobiła mi spacer po kojcach ze staruszkami, podczas którego to spaceru uzmysłowiłam sobie, że jednak nie jestem gotowa na adopcję psiego seniora. Ale. Ta sama pani przytomnie powstrzymała mnie przed myślą o adopcji dwóch pięknych psów, które najnormalniej w świecie nie nadawały się do mieszkania, bo pokazywały cechy psów stróżujących. A mogła wykorzystać mój zachwyt, przedstawić mi tę dwójkę w samych superlatywach i zostawić mnie z gigantycznym problemem.

Sunia została zaadoptowana ze schroniska w Tczewie, też należącego do OTOZ Animals. Tam inna pani, jeszcze szybciej i jeszcze przytomniej, powstrzymała mnie przed roztopieniem się nad piękną suką mixem rottweilera. Gdyby dała mi dziesięć sekund więcej na interakcję z tym pro-ludzkim, przepięknym psem, najpewniej uparłabym się na adopcję, a potem dowiedziałabym się w praniu, że ten pies ma zero tolerancji na inne zwierzęta. 

Comments

Popular Posts