Trzy miesiące z Baklavą (socjalizacja, kwarantanna, nauka czystości i inne blaski i cienie życia ze szczeniakiem)



Baklava rasy mieszanej dołączyła do nas jako efekt adopcji od osoby prywatnej dokładnie 13. października. Miała wtedy ok. 6-7 tygodni, właściciele suki nie byli nam w stanie powiedzieć kiedy dokładnie urodziły się małe, ale większość miotu już się rozeszła, oby, w dobre ręce. Baklavę chciałam dlatego, że ma moje wymarzone umaszczenie, to znaczy - jest w prążki. Poza tym, miałam wtedy srogą kosę z lokalną fundacją prozwierzęcą i stwierdziłam, że chrzanię to, nie będę się umawiać na żadne spokania przedadopcyjne i przepraszać, że chcę szczeniaka a nie schorowanego staruszka, skoro mogę tego szczeniaka nabyć za darmo, bez umowy i bez spotkań z paniami z fundacji. Piszę o tym wprost, bo często widuję komentarze, że jak ktoś nie chce podpisać umowy to na pewno ma niecne zamiary i coś do ukrycia, tyle tylko że nie, po prostu czasami miła pani z fundacji jest głupią kozą, a mnie się nie chce podawać takiej osobie danych wrażliwych.

Baklava wychowywała się od samego początku w domu, w którym były trzy inne psy i dwa kociaki. Że w kuchni stoi też klatka ze szczurkami ogarnęła znacznie później, kiedy bardziej odrosła od ziemi. W tym wpisie podsumuję kilka obserwacji dotyczących życia ze szczylem na samym początku jej życia.

Po pierwsze, Baklava była mega słodka i, od dnia zero, bardzo szczekliwa. Jeśli coś się jej nie podobało to darła mordę bez opamiętania i to nie, że przez chwilę albo pół godziny - potrafiła i nadal potrafi szczekać godzinami. Dosłownie. Ale opanowała się na tyle, że uspokaja się gdy słyszy, że nikogo nie ma w okolicy i drze paszczę na marne.

Czystości nauczyła się w jakieś trzy tygodnie. Pominęliśmy etap korzystania z mat, po prostu po każdym obudzeniu się czy jedzeniu wynosiłam ją na trawkę. W domu załatwiła się może dziesięć razy przez te trzy miesiące. W tym momencie nie mamy z tym problemu w ogóle, wypadki zdarzają się bardzo rzadko, od dawna przesypia całą noc, chociaż woli spać z nami pod kołdrą. W ciągu dnia drzemki w kennelu są okej, ale na noc jednak chce być przytulana.

Baklava od początku była wielką miłością Brokuła, a z Chałką zaprzyjaźniła się kiedy była już większa. Trochę dręczyła Karmę, to znaczy lizała jej pysk i chciała się z nią bawić, nawet gdy Karma była już bardzo chora i z tego względu musieliśmy je oddzielać. Na tym blogu był zresztą wpis o adopcji szczeniaka do domu w którym jest psi senior.

Nie przechodziła żadnej kwarantanny. Całkowicie wyrąbałam się na trzymanie psa w domu i faktycznie chodziła trochę w torbie, ale to z tego względu że na początku często zasypiała albo chciałam ją przewieźć na rowerze. To jedno z moich ulubionych wspomnień z naszych początków, kiedy przewieszałam sobie torbę z Baklavą przez ramię i jechałyśmy rowerem nad rzekę, gdzie memłała sobie suszone płucko i moczyła łapki. Jeszcze przed rozpoczęciem cyklu szczepień była w górach i zdobyła na własnych łapkach Klimczok. Zanim miała skończone trzy miesiące weszła na Rycerzową z tylko jedną drzemką w trakcie i dwa razy była na Krawców Wierchu. Od samego początku zależało mi na aktywnym psie, który będzie nam towarzyszył w górach przez większość swojego życia. Od początku była też na BARF, nigdy nie była żywiona karmami komercyjnymi, aczkolwiek używamy mokrych mięsnych puszek do wypełniania kongów i wykorzystujemy Orijen i Acanę jako smaczki.
Baklava ma komplet szczepień, a więc nie tylko na wściekliznę, ale szczepiliśmy na wszystko. Nasze dorosłe psy są też szczepione na leptospirozę.

To mój pierwszy szczeniaczek, więc pojęcie "socjalizacji" znałam tylko z teorii. Z perspektywy czasu uważam, że:
1) budowanie zaufania jest najważniejszym elementem socjalizacji, bo trochę zawaliłam w tym sensie, że Baklava dużo się bujała ALE w towarzystwie innych psów, więc to one były dla niej cenniejszym towarzystwem niż ja,
2) dobrze zrobiłam robiąc sobie konkretną listę rzeczy, które chcę by mój szczeniak miał lepiej opanowane. Nie zależało mi jakoś szczególnie, żeby Baklava umiała chodzić przy nodze albo kochać pływanie, ale pewne umiejętności są dla mnie cenniejsze niż inne: spokojna jazda autem, umiejętność zachowania się w knajpach, jak najlepsze odwołanie i dobre relacje z innymi psami.

I tutaj pojawił się klops.
Baklava wychowała się w towarzystwie trzech dorosłych psów. Pewnego siebie Brokuła, zabawowej i zadziornej Chałeczki i najłagodniejszej na świecie Karmisi. Kiedy Karma odeszła, w wiejskiej hacjendzie pojawiła się seniorka Flora, nieco bardziej wojownicza księżniczka, ale ogółem stateczny spokojny pies. Tajemnicą pozostaje dla mnie, jak Baklava stała się szczekaczem, który jeży się i drze bez sensu na inne psy, a kiedy one jej odszczekują to ucieka z piskiem.

Na początku bardzo maniaczyłam na jej "socjalizację". Baklava jeździła windą, była na parkingu podziemnym, w centrum handlowym, w Castoramie, różnych knajpkach, jeździła w torbie na rowerze, bardzo zależało mi na tym żeby poznała różne rodzaje podłoża i raz pojechaliśmy w góry tylko dlatego, żeby przed zakończeniem dwunastego tygodnia przejechała się kolejką i pohasała w śniegu, który akurat spadł na Klimczoku. Była też u znajomych, bo zależało mi żeby ogarnęła koncepcję obcych domów i w ogóle sporo z nią robiłam. Gdybym miała cofnąć czas, najpewniej postępowałabym tak samo, ale jednak częściej chodziłaby na spacer tylko ze mną, a nie ze mną i którymś psem.

Baklava jest dobra w trzech rzeczach: noszeniu rzeczy w pysku, szarpaniu (i te dwie rzeczy są dobre) oraz w darciu ryja (co dobre nie jest). Jest doskonałym, kochanym, najsłodszym borsuczkiem na świecie i czasami samą mnie dziwi myśl, że spędzi z nami całe swoje życie. Nigdy nie trafi - tfu tfu - do schroniska, nigdy nie będzie musiała przeżywać życia w kojcu jak Flora, nieleczonego nowotworu jak Karmisia czy jakiejś traumy która ukształtowała Chałkę.

Kilka moich osobistych refleksji na koniec:

1) Szczeniaczek to nie jest niezapisana kartka. To dziwaczne porównanie pojawia się za każdym razem, kiedy ktoś uważa, że chce szczeniaka, żeby go sobie "wychować". Byczakupa. Baklava od momentu kiedy miała te 6-7 tygodni dość jasno pokazywała jaki ma charakter i jakie ma preferencje chociażby w zakresie prezentowanych zachowań. Wiadomo, że każdego psa można nauczyć siad, leżeć, puść to debilu i takie tam, ale to nie jest tak, że z takim szczeniakiem da się zrobić wszystko. Stąd biorą się te skądinąd słuszne opinie, że z przypadkowym psem ciężko jest startować w OBI czy robić jakiś kurs dla faktycznych psów pracujących, tym bardziej jeśli samemu też jest się świeżakiem. U Baklavy będę po prostu wzmaniać jej naturalne predyspozycje, zamiast się wkurzać że nie jest owczarkiem.

2) Szczeniak jest szczeniakiem. Mamle, płacze, nie ogarnia, nie ma wgranej umiejętności chodzenia na smyczy. Baklava ślicznie robi siad i wraca zawołana, ale też ciągnie na smyczy i musi do każdego podbiec i najlepiej skoczyć.

3) Adopcja szczeniaka od osoby prywatnej to mniej stresujące wydarzenie niż batalia z fundacją. Są schroniska, które bez problemu wydają szczeniaka do adopcji, ale są też takie podmioty, które robią z tego wylot na Marsa, no i na dzień dobry jest się osobą podejrzaną, że w ogóle chce się szczeniaka, a nie trzydziestokilogramowego staruszka z chorymi biodrami.

Bardzo kocham Baklavę. Jest cudowna i cieszę się, że moja największa psia miłość czyli Brokuł ma możliwość odchowania dla mnie tej królewny.

Comments

Popular Posts