Cześć, jestem blogerką i sprzedałam się za barter



Prawdopodobnie strzelam tym sobie w kolano, ale praktycznie nie czytam recenzji psich akcesoriów czy karm w Internecie. Jeśli widzę, że ktoś używa sformułowania "dobry skład" w odniesieniu do wyrobu, który ma 70% mięsa, ale pozostałe 30% pozostaje w strefie domysłów, to mi się to nie podoba, a jeśli ktoś testuje karmę przez dwa tygodnie i twierdzi że pies ma się na niej świetnie, to nie tylko robi ze mnie idiotkę ale z siebie trochę też, bo przez te dwa tygodnie to wiadomo, że ani pies nie eksploduje, ani też nie ubędzie mu kilka lat. Poczułam się też osobiście zdradzona, kiedy znalazłam jedną z moich ulubionych testerek szelek i smyczy na olxie - sprzedawała reklamowane przez siebie akscesoria za grosze z komentarzem, że założyła je psu tylko do zdjęć.

Wiadomo, że zrobiłam z tego print screeny, więc może jeszcze urodzi się z tego jakaś epicka gównoburza.

A jednak zgłosiłam się do testów i dzięki uprzejmości Gamedog dostałam paczkę supli i dzisiaj będzie trochę o testowaniu, a trochę o suplementach w diecie BARF.

Rozdział pierwszy - barfiarz barfiarzowi wilkiem

Społeczeństwo barfiarzy to mikrosekta jakich wiele na polskich grupach. Łatwo jest dostać opiernicz, że źle się coś zrobiło, ale jeśli robi się wszystko według podręcznika, a pies dalej ma problemy, to nikt nie potrafi pomóc inaczej niż zaleceniem pełnej diagnostyki, bo to na pewno coś medycznego. Mieliśmy takie problemy, kiedy Brokuł pomimo dawki pokarmowej 7% masy ciała, po pierwsze, chudł, a po drugie obsesyjnie pobierał wodę i musieliśmy włączyć węgle. Dużo węgli. Nienaturalnie dużo węgli jak na standardy przyjęte w polskim internecie. W sumie nikt nie ma badań na to, czy 20% węgli bardziej orze wątrobę niż 10% węgli, ale każdy wie lepiej, bo tak napisano w przypiętym poście. Szanuję barfne środowiska za ogrom wiedzy i konsekwencję w jej przekazywaniu, ale w naszym barfnym życiu wydarzyło się wiele interesujących rzeczy, które spowodowały, że zaczęłam kwestionować pewne założenia.

1) Brokuł potrzebuje i lubi owoce i warzywa. Teoretycznie warzywa nie są obligatoryjną częścią BARF, ale nasz pies traci bez nich masę i nawet operowanie tłustymi mięsami niewiele zmieniło. Dlaczego tak jest - nie wiadomo.
2) Brokuł pozbawiony węgli zaczyna obsesyjnie pobierać wodę. Gdzieś w jakimś wątku sprzed wielu lat znalazłam historię dziewczyny która miała ten sam problem i rozwiązała go masłem orzechowym. Nie wiem jaka magia się zadziała, ale u nas podawanie masła orzechowego w niewielkich ilościach dało ten sam skutek - pies przestał pić na potęgę. Wpływu na wątrobę nie zauważyliśmy w wynikach, ale zawsze można mnie postraszyć, że może mi to wyjdzie za dziesięć lat. A może nie.

Po prostu przestałam pisać posty na tych grupach. Korzystam z wiedzy innych, ale równie często złoszczę się na oschłe odpowiedzi administracji, kiedy ktoś prosi o konkretną pomoc, np. jak policzyć stosunek białko/tłuszcz albo rozwiązać coś trudniejszego, a dostaje odpowiedź żeby poszukał sobie w lupce. Czaję, że ktoś poświęcił kawałek życia na podyplomówkę z zakresu zoodietetyki, ale jednocześnie jest tak mało badań dotyczących przewagi żywienia modelem BARF nad karmą komercyjną, że cała otoczka wokół tej diety jest mocno anegdotyczna i każda kolejna anegdotka niewiele w gruncie rzeczy zmienia.

Tylko że jeśli widzę na własne oczy, że psy lepiej wyglądają na mięsie i mam to odzwierciedlone w badaniach krwi to jest okej, ale jeśli widzę na własne oczy że psu służy duża podaż węgli i mam na to wyniki badań krwi to uprawiam samowolę, źle robię i kiedyś się to na mnie zemści. Taki paradoksik. No i wiadomo, mam nie mówić że karmię BARFem, bo tak mi kazała moderatorka z grupy na fejsie.

2) Rozdział drugi - suplementacja w modelu BARF

Suplementuję. To jedna z tych rzeczy, które mnie nie bolą, bo koszt supli rozkłada się na dłuższy okres, więc w miskach moich psów lądują drożdże, algi i oleje rybne. I faktycznie czuję się trochę niekomfortowo, kiedy ktoś niby karmi BARF, ale nie daje suplementów, albo dokłada coś od czapy. Potem przypominam sobie, że ja dokładam oleje roślinne, które tylko w teorii dostarczają psom omega3 i 6, a w praktyce nic nie dają, tylko psy mają po tym, z jakiegoś powodu, lepsze futro.

Przy czym jeśli chodzi o zasadność stosowania suplementów, wszystkie środowiska się zgadzają. Grupy polskie i zagraniczne mają to samo podejście - suplementować trzeba. No i to jest ten moment, kiedy przestaję mówić u weterynarza, że karmię BARFem. Po prostu karmię jedzeniem domowym. Bo faktycznie nie chcę być zestawiana z osobami, które pod hasłem "BARF" rozumieją 50% wątróbki, gołego gnata i gotowaną kaszę.

3) Rozdział trzeci - testy

Nie czytam testów. Po prostu. Na insta obserwowałam swojego czasu markę która robi sprzęt sportowo-trekkingowy dla psów. Nieistotne co dokładnie. Swojego czasu firma szukała ambasadora, który przetestowałby pewien sprzęt trekkingowy. Byłam strasznie podjarana tym konkretnym produktem, więc czekałam na wyniki (najpierw kto zostanie ambasadorem, potem jak pójdą testy) i dwa razy się srogo rozczarowałam. Ambasadorem zostało psie konto z bazylionem obserwujących ale za to bez żadnych trekkingów na tapecie, więc sprzęt był testowany w parku miejskim. A w sumie to zdjęcia były zrobione w parku, a potem znalazłam produkt na olx, bo jak mówiłam, strasznie się tamtym pomysłem jarałam.

Celowo nie podaję jaka marka, jaki produkt i jakie konto na tym zarobiło ze cztery dychy, jeśli udało się sprzedać gadżet, ale od tamtej pory nie ufam testerom. Czytam recenzję na Zamerdanych i Białym Jacku i to w zasadzie wszystko.

A jednak sprzedałam się za barter i przytuliłam darmowe drożdże od Gamedog. Powodów było kilka:
- darmowe drożdże, duh
- i tak bym je kupiła, bo suplementuję je na stałe,
- jesteśmy bardzo zadowoleni z AniFlexi, które normalnie kupiliśmy od Gamedoga i był to fenomenalny suplement dla babci Karmisi, który naprawdę robił różnicę.

4) Rozdział czwarty - czy warto się szarpnąć na te drożdże

Tak.

Drożdże piwne odpowiadają za suplementację kompleksu witamin z grupy B, których nieszczególnie da się pozyskać z mięsa. Jeśli karmicie czymś ze średniej półki, w składzie najpewniej macie drożdże piwne w ilości poniżej 1% i dokładnie tak samo wygląda to przy suplementowaniu domowego żarcia - sypie się ok. jednej miarki na miskę zgodnie z zaleceniami i paczka drożdży starcza na długie tygodnie.

Drożdże piwne polecane są nie tylko przy psach karmionych BARF, ale też dla psów karmionych czymkolwiek, ponieważ mają zbawienny wpływ na jakość okrywy włosowej. Podaje się je psom i kotom i wszyscy zazwyczaj jedzą je ze smakiem, chociaż zaleca się mieszanie proszku z mięsem lub smalcem, żeby uniemożliwość zachłyśnięcie się lub dostanie się suplementu do nosa.

Na rynku są dostępne dwie sprawdzone przeze mnie marki drożdży - Lunderland i Gamedog. Gamedog chwali się tym, że jego produkty są jakości HG i to jest pierwsza sprawa. Po drugie - suple są pakowane w małe saszetki z załączoną miarką. Cenowo wychodzi podobnie.

Nasze psy od samego początku były suplementowane, więc po Brokule i Chałce nie widać różnicy po zmianie marki, ale Baklava od razu była na Gamedogu i ma zdrowe, lśniące futerko oraz, co istotniejsze, jeszcze nie zaczęła się lenić. Poza tym, Lunderland wymaga nieco większych kompetencji - trzeba sobie samemu poskładać w głowie co i dlaczego chcemy suplementować, podczas gdy Gamedog oferuje "idiotoodporną" serię Barfer w której są i algi i drożdże i elementy dodatkowe takie jak dzika róża czy ostropest, których nie zaleca się suplementować na stałe.

Testy przebiegały w taki sposób, że z dnia na dzień zmieniliśmy markę drożdży i podawaliśmy je codziennie przez 5 tygodni. Jesteśmy w połowie opakowania przy czterech psach, a w zasadzie od niedawna to trzech, bo Karmel załapała się na 4 tygodnie nowego supla. Wychodzi bardzo ekonomicznie.

Drożdże w jakości Human Grade można kupić TUTAJ
To nie jest link afiliacyjny. Kolejną paczkę kupię sobie już normalnie.

Comments

  1. Eee tam. Dlaczego miałabyś się sprzedać za barter? Sprzedać to się można za paczkę ciastek do recenzji za 10zł :P A tak na poważnie, to nie widzę nic złego w barterze jeśli produkt pokrywa Twoją pracę lub robisz to dla przyjemności. Ja często robię bartery szczególnie jak produkt wydaje mi się interesujący i chcę go poznać, ale nie jestem przekonana czy jest mi aż tak potrzebny by go kupić. Robię też współpracę barterową, kiedy bardzo lubię jakąś firmę i ich produkty, albo wydarzenia i w ten sposób mogę im pomóc w promocji, ot tak jako dowód uznania za to co robią. Wiem ile kosztuje mnie czasu i pracy zrobienie zdjęć, napisanie tekstu, promocja itp. Więc jeśli współpraca mi to wynagradza czy to produktem czy w postaci zadowolenia z tego co zrobiłam, bo chciałam o tym napisać i komuś pomóc w promocji lub by ludzie usłyszeli o produkcie, bo może im się przydać, a jest nieznany, to nie uważam, żebym się sprzedała, a jak ktoś ma z tym problem to jego problem. :)
    A co do GameDoga, to ich uwielbiam. Wprawdzie BARFowych nie znam, bo nie potrzebuję, ale wszystkie pozostałe suple naprawdę są dobre, a działanie OMEGA-3 mam nawet na badaniach Dośka potwierdzone. :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Trochę kręciłam bekę z tego sprzedania się, bo Gamedog jest jedną z firm z których korzystam tak czy inaczej, więc paczka supli zawsze na propsie i jarałam się jak tęcza na Placu Zbawiciela kiedy dostałam od nich te drożdże. Tym bardziej jeśli wziąć pod uwagę, że ani na blogu ani na instagramie nie mam jakichś kosmicznych zasięgów.

      Delete

Post a Comment

Popular Posts