Kot w psim domu, a potem dwa koty w psim domu i jak to ogarnąć



AKT I - Chciałabym mieć kota, bo kaflowy piec już mam

Myśl o kocie towarzyszyła mi od dłuższego czasu. Jako dziecko fantazjowałam o leniwym Bonifacym na parapecie mojej hacjendy, więc kiedy hacjenda stała się faktem zaczęłam szukać kota do adopcji. Nie chciałam brać kociaka od losowej osoby z OLX, bo bałam się braku szczepień czy panleukopenii, a poza tym chciałam kota starszego, takiego który spokojnie mógłby mieć wiek dwucyfrowy. Ponieważ mieliśmy już doświadczenie ze schrowanym psem, byłam też otwarta na różne defekty, które uczyniłyby kota mniej adopcyjnym. Z racji że mamy dwa aktywne psy, chciałam zminimalizować ryzyko gonitw po całym domu, stąd starszy, nieruchliwy sierściuch pasował do mojej romantycznej wizji jakby bardziej. I tutaj zaczęły się schody o których już pisałam. Lokalne schroniska z zasady nie przyjmują kotów - kociaki są kierowane prosto do prywatnych kociarni prowadzonych przez różnego rodzaju Fundacje. Miałam nie jedną, ale kilka rozmów z paniami z okolicznych podmiotów adopcyjnych i uważam je wszystkie za deliktnie mówiąc szurnięte. Problem kota rozwiązał się sam, kiedy podczas spaceru w lesie znalazłam kilkutygodniowego kociaka wrzuconego do rowu w reklamówce. Nie mogłam go oddać do schroniska (bo nie przyjmują), a wiedziałam że domy tymczasowe należące do lokalnych fundacji są przełenione, plus, nie polubiłam pań z lokalnych fundacji, więc kot dostał imię i został.

AKT II - EMOCJE

W momencie przygarnięcia kota Jarmuża, miałam na stanie trzy psy - bardzo aktywnego pięcioletniego smalca Brokuła, bardzo aktywną i bardzo łowną sześcioletnią sukę w typie niczego i seniorkę z rakiem, która dużo śpi, ale mało kontaktuje, a siłę zgryzu ma konkretną i niekontrolowaną. Chciałam żeby kot został, ale dwa młodsze psy, zresztą obecne przy znalezieniu kota, miały w związku z tym dużo EMOCJI i trudno mi było jednoznacznie powiedzieć, że chcą się zaprzyjaźnić czy zjeść kota. W momencie znalezienia, Jarmuż ważył mniej niż pół kilo, więc tak na jedną porcję. Psy mogły go sobie obwąchać przez transporterek, ale jakakolwiek próba ograniczenia tego dystansu (np. wzięcia kota na ręce, żeby mogły go dotknąć nosami) kończyła się dzikim syczeniem i EMOCJAMI. Co więcej, kotek ledwo potrafił skakać, więc nie miał żadnych szans na ucieczkę.

Dodatkowo Jarmuż miał patologiczny problem z gryzieniem. Jak na zwierzątko wielkości świnki morskiej miał naprawdę konkretną siłę gryzienia i zaczęłam się bać, że wychowam kociego socjopatę. Wtedy jeszcze byliśmy w trakcie procedury adopcyjnej na kociego seniora (o czym na tym blogu już było), ale ostatecznie dostaliśmy od Fundacji kosza. Miałam trochę nerwówkę z tego powodu, bo dużo kociarzy perorowało mi, że powinnam znaleźć drugiego kota dla dobra wszystkich. Ostatecznie znalazłam potrzebującą kotkę w OTOZ Oświęcim - Papaja była w podobnym co Jarmuż wieku, po operacji biodra, miała też plamkę na oku i do tego była zwykłym buraskiem, więc słabo rokowała na adopcję. Trafiła do nas. Inspektorzy OTOZ najwyraźniej uznali, że nasze warunki są całkiem spoko.

AKT III - MIESIĄC Z KOTAMI

W tym miejscu chronologicznie opiszę w jaki sposób oswajaliśmy Jarmuża z psami i vice versa, a jak potem doszła do tego Papaja. Nie wiem czy to jakiś super-uniwersalny scenariusz, bo nie mam porównania, ale szło spoko.

Tydzień 1

Tego samego dnia kiedy znaleźliśmy Jarmuża wyszukałam, chyba cudem, na olx dużą klatkę kennelową. W klatce znalazła się kuweta i legowisko oraz prowizoryczny poziomy drapak zrobiony z chropowatej wycieraczki z Pepco. Potem do tej klatki dołożyliśmy normalny drapak, hamak i zabawki. Kot od początku był karmiony w kennelu. Klatka była ustawiona na podwyższeniu, jakieś 80cm nad ziemią.

Na tym etapie psy miały dostęp do kota tylko kiedy był zamknięty w klatce. Mogły go wąchać i szturchać nosem, ale maluch miał możliwość cofnięcia się do rogu albo schowania w norce w podstawie drapaka. Wszystkie "wybiegi" poza klatką odbywały się w jednym pomieszczeniu, bez obecności psów, bo pchlarze od razu mocno się ekscytowały.

W tym czasie obserwowaliśmy jak wysoko kot jest w stanie wskoczyć i, po pierwsze, nie osiągał spektakularnych wyników, a po drugie mogliśmy zobaczyć, że w pomieszczeniu nie ma żadnej kociej autostrady i jest bardzo niewiele miejsc gdzie mógłby uciec faktycznie poza zasięg psów.

Seniorka mogła być w tym samym pomieszczeniu co mały, biegający kot, ale wyłącznie zamknięta w swojej klatce, bo jej inhibicja gryzienia nie istnieje. Ona przynajmniej miała zero widocznych emocji związanych z kitku, po prostu lubiła go obserwować.

Tydzień 2 

W drugim tygodniu trafiła do nas Papaja. Zrobiliśmy jej bardzo prowizoryczny "kennel" zrobiony z dużego kartonu i dużej klatki dla gryzoni. Jej kenelulu było ustawione również na podwyższeniu i miało podobne wyposażenie. Ulokowaliśmy ją w tym samym pomieszczeniu co Jarmuża, tylko w przeciwległym kącie. Reguły interakcji były takie same - psy mogły ją obwąchiwać przez klatkę, ale nie było żadnych bezpośrednich kontaktów, również z tego względu, że kotka jest niepełnosprawna i ona już naprawdę nie miała żadnych szans na ucieczkę.

Koty bawiły się wspólnie w pomieszczeniu w którym nie było psów, ale były karmione i spały w osobnych kennelach. Czasami robiliśmy podmiankę klatek. 

Pod koniec tygodnia ulokowaliśmy je we wspólnym kennelu i dostały drugie pomieszczenie na parterze do eksploracji. W tym czasie psy siedziały ze mną w kuchni, a koty mogły na spokojnie, bez mojego nadzoru, pochodzić po wolnym pokoju.

Tydzień 3

Znowu zwiększyliśmy trochę powierzchnię kociego elorado, to jest otworzyliśmy im przedpokój. Przedpokój nie jest skończonym pomieszczeniem w domu i jest w nim sporo zakamarków, które mają tę zaletę, że pies do nich nie wejdzie, ale my też nie :D

W tym tygodniu seniorka mogła już spać normalnie na kanapie podczas wybiegu kotów, bo i tak miała na nie wylane. Na tym etapie zaczęliśmy również widzieć wyraźne różnice w sprawności naszych kotów - Jarmuż był w stanie bez problemu uciec gdzieś wyżej przed psem, ale Papaja nie skakała nawet w połowie tak dobrze. Zaczęliśmy etap aranżowania przestrzeni.

Problemem na który nie wpadliśmy że może się pojawić jest stosunek psów do kocich zabawek. Kocie zabawki są na tyle małe (i jednocześnie często plastikowe albo mają piórka), że niosą duże ryzyko połknięcia przez psy. Oznacza to, że muszę mieć stały nadzór nad kocimi gadżetami i chować je przed psami.

Karmienie kotów nadal odbywa się wyłącznie w klatce, psy karmione są kiedy koty są zamknięte. Koci kennel zamykamy na noc oraz na czas prac remontowych czy odpalania palników.

W trzecim tygodniu pozwalaliśmy już na bezpośrednią interakcję, ale zgodnie z prognozami psy chciały gonić koty i je memlać. Nie używały zębów, ale koty i tak były umiarkowanie zadowolone ze ślinenia. Najpierw aranżowaliśmy spotkania jednego psa z kotami, potem drugiego. Psy dostawały kongi, żeby odwrócić ich uwagę i dać kotom szansę na obwąchanie pchlarzy na spokojnie.

Tydzień 4

Koty i psy spędzają sporo czasu razem. Psy gonią koty po podłodze, ale nie skaczą za nimi po meblach. Udało się nam zaaranżować dużo skrytek na różnych wysokościach, żeby dać kotom możliwość ucieczki, ale smalec alfa nadal ma dużo EMOCJI, które udzielają się suni.

Problem zabawek jest nadal aktualny, tj. kocie zabawki nie mogą się walać po podłodze.

Smalec cały czas wylizuje mi koty, ale one się przed nim nie bronią. Gdyby któryś walnął mu raz z pazurków to by się skończyła psia namolność.

AKT TRZECI - EPILOG

Co polecałabym osobom, które chcą wprowadzić kota do swojego psiego domu?

1) W miarę możliwości przetestujcie reakcję psa na koty, chociaż moim zdaniem nie da się tego zrobić wiarygodnie. Nasza suka ma silny instynkt łowny i goni wiejskie koty - wiedzieliśmy tyle, że nawet jeśli ma okazję to ich nie dopada i pozwala im uciec, ale tak naprawdę nie byliśmy pewni co by się stało z kotem wprowadzonym na jej teren. Okazało się, że w zasadzie nie ma z nimi problemu i biega za nimi tylko wtedy gdy pchlarz biegnie przodem.

2) Wasze psy powinny znać komendy typu "nie" albo "zostaw". Pchlarz alfa nawet na bardzo wysokich emocjach jest odwoływalny.

3) Niezależnie od wieku adoptowanego czy kupionego kota, polecam zainwestować w kennelulu. Tym bardziej, jeśli wasze psy mają EMOCJE i nie dadzą kotu żyć. Kennel bardzo pomaga też w zapobieganiu kradzieżom żarcia. Docelowo, koci kennel będzie cały czas otwarty tak samo jak psie. Ponieważ klatek u nas dostatek, czasami robiliśmy tak, że pchlarz siedział w zamkniętym kennelu i obserwował biegające koty. Ponieważ mamy dobrze wprowadzone klatki - nie nakręcał się wtedy, ale korzystał z kociej telewizji.

4) Polecam tag #catification na instagramie, gdzie można sobie pooglądać fensi i stajlisz pomysły na aranżację kociej przestrzeni. Co jest tym istotniejsze, jeśli chcemy dać kotu możliwość schowania się na obszarze wolnym od psa.

5) Chowamy kocie zabawki przed psami.

Comments

Popular Posts