Blogerzy vs. BARF



Karmię psy BARFem, ale to trudna miłość - zamrażalnik jest zawalony mięsem, pakowanie się na wyjazdy to dodatkowa logistyka, jak pies dostaje mięsną kość to dla spokoju ducha siedzę przy nim i patrzę czy zamierza próbować ją połknąć w całości... jest to bez wątpienia bardziej czaso- i pracochłonna dieta niż suche + puszki. Karmienie w ten sposób daje mi dużo dziwnej satysfakcji, moje psy są w doskonałej formie i widzę szereg korzyści z karmienia według tego modelu, ale nie jestem hurraoptymistą i widzę pewne trudności, których nie można zignorować, więc w sumie dobrze że się o nich mówi.

Suczka jest chodzącą reklamą tego modelu żywienia. Jest w świetnej formie, ma przepiękną okrywę włosową o kilka klas lepszą od tego, co miała na sobie bezpośrednio po adopcji, z zębów zszedł cały osad, jest pełna energii i robi ładne kupy (wiadomo, musi być coś o odchodach). Ponieważ waży 11 kilogramów, jej dzienna porcja to 200gr jedzenia, co wychodzi tanio, a już na pewno taniej niż dobrej jakości mięsne puszki. Pchlarz jest... nieco bardziej skomplikowany. Nie mieliśmy żadnych dużych problemów, ale jednak pies okazał się mieć spore zapotrzebowanie na węglowodany. Trzymany na mięsie, podrobach, kościach i dodatkach w łącznej ilości nie większej niż 10% dziennej porcji, chudł i zwiększanie ilości mięsa w misce nie pomagało; pomogła za to pulpa owocowo-warzywna. Dużo pulpy owocowo-warzywnej.

Ogólny problem z modelem BARF jest taki, że cała dieta psa jest oparta na dokładnie jednym czynniku i są to zdolności intelektualne właściciela. Jest to dość ryzykowna zmienna, bo trzeba przyswoić trochę wiedzy, ogarnąć czemu jest tak a nie inaczej, a potem obserwować psa i modyfikować proporcje, a dodatkowo nie ma tutaj miejsca na oszustwa, typu w danym miesiącu nie ma hajsu, więc rzuci się tylko korpusy i wątrobę z kury.

Jeśli chodzi o moje problemy z BARFem, to byłyby to:
-> konieczność robienia częstych zakupów w różnych miejscach, w zależności od tego który sklep ma jaki asortyment,
-> pocjowanie mięsa jest czasochłonne, a przy małym zamrażalniku zamienia się w tetris,
-> czuję presję, że zdrowie moich psów jest w pełni zależne od tego co przeczytam, czy to zweryfikuję i na ile wdrożę tę wiedzę w życie.

Na blogach jest sporo tekstów poświęconych temu jaki BARF jest fajny (sama jeden popełniłam), ale jako pragmatyk dostrzegam jeden poważny problem. Nieszczególnie da się przeprowadzić eksperyment i sprawdzić, czy pies który ma dobre wyniki na BARF, nie miałby też dobrych wyników na karmie komercyjnej i po jakim czasie stosowania (o ile w ogóle) zaczęłyby się pojawiać różnice. No i czy na pewno każdy BARFer robi te badania, suplementuje, dokształca się i ogółem dba o wysoki standard życia swojego psa.

Chciałam jednak pokazać trzy perspektywy anty-barfowe, które niezależnie od mojej indywidualnej oceny są warte przemyślenia.

Z Ziemi Czarnej - ostatnie zdanie w tym tekście faktycznie skłania do myślenia. Nie ma żadnych dowodów, że dieta BARF jest jakąś uberdietą. Dopóki ma się zdrowego, sprawnego psa, to wszystko układa się dobrze, ale żywienie psów cierpiących na jakieś schorzenia wymaga już większych umiejętności i przeciętny BARFer Kowalski może mieć z tym problem. W naszym przypadku BARF wjechał do misek właśnie dlatego, że pchlarz miał przedłużające się zatrucia na komercyjnym żarciu.

BARF jest bardziej czasochłonny niż sucha karma. Tego się nie da podważyć. Nawet jeśli przygotowanie posiłku zajmuje mi teraz przeciętnie poniżej 5 minut i to z uwzględnieniem zakupów (podzielonych przez liczbę dni na ile wystarczyło mi żarcia), to ciągle jest to więcej czasu niż jest potrzebne na sypnięcie chrupek lub otwarcie puszki z mokrym.

BARF jest też drogi, jeśli zsumować koszty poświęconego czasu, jeżdżenia za mięsami (zanim się wprawimy) i ceny mięsa HG. BARF jest droższy niż większość karm na rynku, ale po nabraniu wprawy mocno schodzi się z ceny utrzymania psa na diecie, nawet bez korzystania z rozbiórek i tego typu imprez. W tym momencie, jestem w stanie wykarmić mojego 20kg pchlarza za ok. 4-5 złotych dziennie, ale znowu - wiem gdzie i jak robić zakupy i wiem kiedy w lokalnym Tesco mięso ląduje na półce z przecenami i można kupić paczkę ośmiu skrzydełek z kaczki za 0,90 zł.

BARF jest niepraktyczny. Jechałam na wakacje z rozmrażającą się golenią wołową w nogach auta, żeby psy miały na śniadanie. Ale niczego nie żałuję.


Międzygatunkowa Rodzina - autorka bloga bardzo uczciwie wypunktowała uciążliwości związane z prowadzeniem psów na BARF - utrzymanie urozmaiconej diety, organizacja czasu, miejsce do przechowywania, pogłębianie wiedzy oraz ciężar odpowiedzialności za zdrowie psów.

Po kolei. Utrzymanie urozmaiconej diety oraz organizacja czasu wymagają, po pierwsze, rutyny, po drugie - określonych możliwości. Fajnie się mówi o "znajdowaniu czasu", gdy uprawia się wolny zawód i ma się samochód, a w okolicy dużo różnych sklepów. W Trójmieście miałam opracowany system - większość mięs ze sklepu X, podroby wołowe ze sklepu Y, jajka zerówki przeważnie w Z. Pykało się to sprawnie autem przy okazji innych sprawunków i dawałam radę, ale kompletnie inaczej bym śpiewała, gdybym nie miała samochodu i mieszkała w małej mieścince. Miejsce do przechowywania to też duży problem. Cała nasza zamrażarka była zawalona mięsem dla psów. Na szczęście sami niczego nie musieliśmy mrozić, ale znowu - mieliśmy fuksa, że w wynajętym mieszkaniu właściciel wstawił tak dużą lodówkę. Pogłębianie wiedzy to prawdziwy pożeracz czasu. Jako początkujący BARFer wydawało mi się, że wiem wszystko co potrzeba, ale rzeczywistość weryfikuje wyobrażenia o samym sobie - sporo doczytywałam, widziałam różne egzotyczne sztormy o to, że ktoś nie zblendował brokuła, miałam moje własne problemy okołodietetyczne, ogółem jest to czasochłonne i stresujące, jeśli ktoś się za bardzo przejmuje. No i w końcu odpowiedzialność o zdrowie psów - tak, to boli. Mam momenty, kiedy się waham, czy na pewno dobrze przeliczyłam, czy nie powinnam czegoś obciąć, czy na pewno wyniki badań są poprawne i czy nie powinnam poprosić o powtórkę w innym laboratorium. 

Wpis z 2016 na Pies do kwadratu porusza dodatkowy aspekt bycia na BARF. Ano jak się szuka wiedzy w Internecie, to się w końcu trafi na jakiegoś ortodoksa, który się (za) mocno realizuje w komponowaniu psiej miski. I to nie jest fajne. Jestem na grupie Barfne Korepetycje i bardzo ją sobie cenię. Polecam jako kompendium wiedzy, głównie z tego względu że administratorki są naprawdę miłe, kompetentne i nie kręcą szydery z neofitów. Co nie zmienia faktu, że cały czas pamiętam mój pierwszy post na grupie, kiedy zapytałam czy są jakiekolwiek badania z których wynika, że BARF jest idealnym modelem żywienia. No i się okazało, że nie ma, ale zamiast mi odpisać że nie ma, bo kto i dlaczego miałby je fundować, to dostałam ochrzan jak niegrzeczna dziewczynka, że jak mi nie odpowiadają dowody anegdotyczne to mogę sobie iść karmić Chappi. Także jeśli ktoś nie jest przekonany i potrzebuje jakiegoś twardego dowodu, że BARF jest najlepszym modelem żywienia na świecie - to go nie dostanie.

Starsza suczka, którą adoptowaliśmy pod koniec poprzedniego miesiąca, nie jest karmiona BARF. Żywimy ją karmą dla seniorów (ok. 2/5 dziennej porcji) oraz puszkami mięsnymi (3/5) z Carnilove AlphaSpirit, Dolina Noteci Premium, Naturo oraz Brit Monoprotein. Jej stan zdrowia i uzębienia był tak zły, że nie zdecydowałam się na karmienie dietą naturalną - po prostu brakuje mi wiedzy, poza tym nie była zainteresowana mięsem, a my musieliśmy po pierwsze ją odkarmić, a po drugie podawać leki. Istotą BARF jest dopasowanie żywienia do psa, a zaniedbany przez poprzedniego właściciela senior ma wymagania, których nie byłabym w stanie udźwignąć, dlatego sięgnęłam po psie jedzenie polecanych producentów. I wcale nie wychodzę na tym taniej, niż na BARF.


Comments

  1. Owszem badań nie ma, że barf lepszy, ale do mnie przemawia jedna gowniana sprawa �� 1 kupa dziennie to znaczy, że psiak przyswoil większość tego co zżarł. Pamiętam, że na suchej zdarzały się nawet 4 kupska.. Co do obaw, to też takie mam, niedługo kolejne badania. A co sądzisz, o pasozytach w surowym?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Gówniana sprawa stała się u nas dużo widoczniejsza, kiedy zaczęliśmy seniorkę karmić komercyjnie. Robi dużo większe objętościowe kupy, dwa do trzech razy dziennie, przy połowie porcji którą zjada pchlarz na BARF (ta sama masa psa). Prawdopodobnie przestawimy ją na mięso.
      Jeśli chodzi o pasożyty - nie mieliśmy żadnych problemów do tej pory, psy są odrobaczane 3 razy w roku. Zakładam, że ryzyko istnieje, ale nie znam nikogo, kto miałby ten problem ze swoim psem.

      Delete

Post a Comment

Popular Posts