Adopcja starszego psa - rzeczy które "wyszły w praniu"



Adopcja starszej suczki jako naszego trzeciego psa była bardzo przemyślaną decyzją. Przede wszystkim, wyprowadzaliśmy się z bloku do domku z małym ogródkiem. To oznacza więcej miejsca, dłuższą odległość do sąsiadów, dodatkowe miejsce na szybką sikupę i brak schodów. Po drugie, nasze dwa pierwsze psy były już odchowane i wiedzieliśmy, kogo ewentualnie mogą zaakceptować jako trzeciego członka grupy. W praktyce oznaczało to tyle, że mogłam sobie chcieć ciętego i zmotywowanego owczarka, w grę wchodziła uległa sucz. Ostatecznie odbyliśmy z rzeczoną suczą około ośmiu spacerów zapoznawczych, poprosiliśmy o ostatnie wyniki badań i skonsultowaliśmy je z naszym stałym weterynarzem, zaczęliśmy też pracę nad zaufaniem suczki wobec nas.

A i tak kilka rzeczy wyszło "w praniu" i potrafię sobie wyobrazić, że skoro ja na coś nie wpadłam naprawdę rozwałkowując temat od każdej strony, to mogą to być niuanse o których się nie myśli, dopóki coś nas nie dojedzie z partyzanta.

1) Stan zdrowia psiego seniora. Ostatnie badania zostały suczce zrobione w marcu, my adoptowaliśmy ją na przełomie maja i czerwca. Schronisko musiało odwalić kawał dobrej roboty, bo wyniki badań które zrobiliśmy w czewcu były lepsze niż marcowe - znaczy się, była odpowiednio karmiona i parametry wątrobowe polepszyły się kilkukrotnie.
Ale. Nawet w najlepszym schronisku nie da się przewidzieć i dopilnować wszystkiego. To jest trudny temat, bo jestem jednoosobowym fanklubem tego konkretnego schrona i wiedziałam, że chcę psa od nich, co nie zmienia faktu, że schronisko to nie jest takie magiczne miejsce, skąd dostaje się wypieszczonego i wyniuchanego pieseczka. Suczka trafiła do nas z przerzutem gruczolakoraka na kolejny sutek, czego można było uniknąć kastrując ją od razu po przyjeciu do placówki. Nie było to możliwe najpewniej z uwagi na koszty (schroniska nie mają studzienek ze złotem, niestety) oraz oryginalny ogólny stan zdrowia. Innymi słowy - na starcie, natychmiast po adopcji dojechały nas koszty operacji, leków, wizyt kontrolnych oraz RTG płuc, bo w schronisku wykonano USG, ale USG przy gruczolakoraku sutka jest mniej istotne niż RTG - przerzutów w płucach można się bowiem spodziewać szybciej niż gdziekolwiek indziej.

Gdyby seniorka została interwencyjnie zgarnięta z domowych warunków np. po śmierci właściciela, najpewniej jej stan zdrowia byłby lepszy. Ale niestety została znaleziona błąkająca się po wsi z wiszącymi guzami. Wiedzieliśmy, że nie będzie różowo, ale nie spodziewaliśmy się konieczności wykonania operacji w drugim tygodniu po adopcji. Potrafię sobie wyobrazić, że ktoś robi o to dziką awanturę i przyjeżdża ze zdezorientowanym psem anulować umowę, bo miała być wdzięczność pieska i dobry uczynek, a tu paragon u weta.

PS Byliśmy poinformowani, że suczka ma raka. Po prostu nie spodziewaliśmy się, że pierwszy przerzut już na nas czekał. Jeśli ktoś ma czas i motywację, najpewniej może poprosić o zrobienie psu kompletnej diagnostyki na swój koszt przed podpisaniem umowy.

2) Pomniejsze problemy ze stanem zdrowia. U suczki szybko wyszła głuchota, przy czym nie badaliśmy czy słyszy cokolwiek, wiemy tyle, że słyszy bardzo niewiele albo wcale. W praktyce oznacza to mierne szanse na spacery bez smyczy. Wyszło też zesztywnienie stawów i zdecydowanie niezadowalająca tkanka mięśniowa na tylnych łapkach - nie poradzilibyśmy sobie w bloku bez windy. Na szczęście nie miała biegunki ani wymiotów, a taki młody, jurny pchlarz tryskał płynną kupą ze dwa tygodnie. W praniu okazało się, że je małymi porcjami i preferencyjnie po wysiłku fizycznym i tak niestety będziemy musieli ją karmić z uwagi na problemy z wątrobą oraz niski poziom glukozy w badaniu krwi. I tak, jest to uciążliwe, szczególnie kiedy akurat ma focha i odmawia jedzenia.

3) Skutki braku treningu. Sunia nie ogarnia zabawek - kupiliśmy jej jednego miękkiego konga, bo widzieliśmy, że ma zaniedbane zęby i chcieliśmy ją zmotywować do memłania i ściągania osadu. Mata węchowa i praca węchowa to dla niej fizyka kwantowa - bardzo powoli ogarnia o co w tym chodzi, z węszeniem idzie jej, oględnie rzecz ujmując, źle. Wydaje mi się, że gdybyśmy kupili jej wór zabawek, to byłby to niepotrzebny wydatek. Na pewno opłaca się zorganizować matę węchową, bo trening umysłu jest bardzo ważny, szczególnie w tym wieku. Nie ma jednak opcji, żeby jej po prostu rozłożyć matę, sypnąć smaczków i jakoś pójdzie. Nie pójdzie. Trzeba pomagać, pokazywać, motywować... ogółem stymulacja umysłu starszego psiaka nie robi się sama. Przewidziałam to, ale mimo wszystko jest ciężej niż się spodziewałam.

4) Kleszczobranie. Nasze młodsze psy są na Bravecto i jesteśmy bardzo zadowoleni z leczenia, aczkolwiek jestem świadoma ryzyka i podaję tę tabletkę tylko psom zdrowym. Sunia zdrowa nie jest, więc zdecydowaliśmy się na Frontline spot-on. Działa oookej, ale nie aż tak szałowo jak Bravecto. Bravecto swoją drogą, ale musimy się też wstrzymywać z odrobaczaniem całego stada, ponieważ suczka od razu weszła na antybiotyk i niemal natychmiast miała operację.

5) Rynek karm komercyjnych. Z uwagi na problemy ze zdrowiem postanowiliśmy nie eksperymentować z BARF, ponieważ mam za małą wiedzę i umiejętności, żeby odkarmiać w ten sposób psa, którego wyniki wątrobowe były złe. Jednak im dłużej karmię karmami komercyjnymi, tym bardziej żałuję i najpewniej rozważę zwrot ku żywieniu naturalnemu, ponieważ a) karmy z segmentu premium i superpremium na pewno nie wychodzą taniej niż BARF, b) nie minęło wystarczająco dużo czasu by to osądzić, ale mam wrażenie, że ogólna przebudowa mięśni oraz stan okrywy włosowej mógłby być u niej lepszy, a moje wcześniejsze doświadczenia z BARFem są bardzo dobre, z tym że na młodszych i zdrowszych psach. Autentycznie warto to przemyśleć i NIE KUPOWAĆ na start gigantycznego worka karmy, który może się nie zużyć. Sunia była karmiona w schronisku karmą suchą, najpewniej jakimś mixem o różnej jakości, ale nie zaczęła naszej relacji od biegunki ani wymiotów i to się ceni. My zaczęliśmy z wysokiego C od bezzbożowego Brita, którym trochę gardziła, i mięsnych puszek z linii monoprotein Brit, Carnilove, Naturo oraz Dolina Noteci, które pomagały jej przełknąć suszki. Pies faktycznie stracił trochę tłuszczyku, ale (uwaga, leitmotiv) jej kupy są ogromne, szczególnie porównując z odchodami naszych kundli na BARF, a pomimo treningu i dość wysoko ustawionej poprzeczki, nie nadbudowują się jej mięśnie i w związku z tym...

6) Ballada o gorsecie mięśniowym. Kiedy odwiedzaliśmy suczkę, widziałam jak pracuje jej ciało. Wyciągnięta z boksu szalała, tarzała się po trawie, biegała, skakała i w ogóle wszystko robiła, ale widziałam, że to nie jest młody pies, poza tym nasze spacery trwały maksymalnie godzinę z niewielkim hakiem, najdłuższy miał niewiele ponad 5km w łatwym, trawiastym terenie. Jak siedziałam w temacie trochę mniej, to myślałam, że psy ze schroniska dzielą się na takie, które trzeba podtuczyć i takie które trzeba odchudzić. Teraz jestem trochę bardziej hop do przodu i odpowiednio wcześniej zaczęły mnie interesować pewne zagadnienia, które nie są aż tak oczywiste. Co zauważyłam u suni i co to w praktyce może oznaczać dla laika, który nie zamierza latać z psem na bieżnię wodną i do fizjoterapeuty:
a) problemy ze wskakiwaniem i zeskakiwaniem z obiektów - to może być wada wzroku albo problemy z równowagą. U naszej suni mówimy o złym wycelowaniu i pomyłce nawet o pół metra w którąkolwiek stronę i w dowolnej płaszczyźnie. Czasami chce wskoczyć na murek, ale nie potrafi się wybić i ląduje brzuchem na krawędzi. Co udało się nam ustalić? Bardzo delikatne poduszki. Słabe tylne kończyny. Stawy owszem, zesztywniałe, ale to starszy pies, poza tym wstaje i kładzie się bez problemu i objawów bólowych, natomiast w tylnych łapkach prawie nie ma mięśnia, a żeby jakaś świadomość tylnych łapek to można zapomnieć. Pies chce szaleć, ale ciało nie wyrabia. I to nie, że pies dostaje zadyszki (nie dostała po zrobieniu podejścia 500m), po prostu mięśnie są za słabe.
b) bujanie ciałem na boki - do relatywnie słabych kończych doszło otłuszczenie na wysokości żeber, przez co pies ma chudy, kościsty tył i grubą warstwę tkanki tłuszczowej bliżej karku (żebra ledwo wyczuwalne). Śmiejemy się, że to pół-pies i pół-wąż, bo tak wygląda w ruchu. I teraz czajcie problem - psa nie można po prostu odchudzić obcinając mu kalorie, bo masa leci najpierw z tego słabego tyłu. Suce trzeba robić masę i rzeźbę praktycznie jednocześnie, w zasadzie bez udziału węgli z uwagi na chorobę nowotworową. A to z kolei oznacza długi, miarowy wysiłek. W jej tempie, żeby uniknąć kontuzji. Czyli powoli.
Szukałam różnych patentów na budowę masy mięśniowej, ale u starszego psa to wyższa szkoła jazdy. Odpadają obciążniki, wiszenie na piłce, aport, ponieważ nie zna komend to robienie sesji "siad-leżeć-wstań" też nie wchodzi w grę. Pozostaje pływanie, ale ponieważ od razu po adopcji znaleźliśmy guza sutka który został wycięty ze sporym marginesem, nie możemy jeszcze tak całkiem jej wodować.
Stopniowo wydłużamy trasę spaceru i różnicujemy teren, ale w praktyce to pożeracz czasu - nasze młodsze psy są w stanie zrobić 10km w godzinę. Ona nie i trudno byłoby oczekiwać, że zostanie Hau-dakowsą psiego internetu.

W każdym razie obserwujcie psa, którego chcecie zaadoptować. Tutaj nie chodzi o wybrzydzanie i wytykanie psu jakichś braków, ale realną ocenę ile jesteście w stanie z siebie dać dla dobrobytu tego konkretnego psa. Jasne, z uwagi na to, ile ona potrafi przespać, mogłabym udawać że nie widzę problemów z chodzeniem po nierównym terenie i po prostu umilać jej życie smaczkami. Pytanie brzmi jednak, czy to jest fair, szczególnie jeśli miałaby żyć długie lata i w końcu jej możliwości rozeszłyby się z naszym trybem życia na tyle, że nie tyle musielibyśmy chodzić na wolniejsze spacery, ale przestalibyśmy ją zabierać w góry w ogóle.

7) Kennelowanie. Jestem fanką klatek kennelowych. Mamy trzy, każdy pies ma swoją, ale zdarzało się, że dwa szły spać razem do większej. Seniorka jest jedynym psem zamykanym na noc i podczas naszej nieobecności. Nie ma nic łatwiejszego niż napisanie sarkastycznego komentarza o tym, że pewno płakałabym za pogryzionymi butami, ale tu nie o to chodzi. Seniorka nie do końca ogarnia życie w domu, nie zauważa kabli, ma też problemy z oceną stabilności obiektów i myślę, że byłaby w stanie zrzucić na siebie zamontowany prowizorycznie blat albo wsadzić pysk do pieca. "Zabezpieczenie jej" w taki sposób, że byłaby zamknięta w przedpokoju, niczym nie różni się od poprawnie wprowadzonej i pozytywnie uwarunkowanej klatki. Szczególnie na tym etapie, kiedy sama do niej wchodzi, bo to jedyne miejsce w którym podłoże nie jest twarde i zimne. Klatkę naprawdę warto mieć, lepiej za dużą niż za małą (za duża może się zemścić chyba tylko przy ew. nauce czystości). 20kg suczka ma obecnie starą klatkę pchlarza o długości 109cm, w której może wygodnie kimać rozciągnięta na boku. Serio, kupcie to przed adopcją, najwyżej spokojnie odsprzedacie na olx.

Nadal podtrzymuję, że adopcja starszego psa była dla mnie ważnym krokiem w życiu psiarza. Trzeba było wziąć na klatę jak wygląda psia starość, że ktoś inny nawalił wyrzucając z domu psa z nowotworem, trzeba wiele rzeczy po prostu zaakceptować - nie zregeneruję jej zębów, nie zrobię z niej psa sportowego, nie będzie najpewniej żyła ze mną dekady. I, na swój sposób, niesie to zupełnie inną wartość dla mnie jako opiekuna.

Comments

Popular Posts