Powody dla których nie zdecydowałam się na adopcję



Jeśli ktoś jest podobny do mnie i chciałby zaadoptować psa po raz pierwszy w życiu, to możliwe że nie jest psychicznie przygotowany na wizytę w schronie lub ankietę adopcyjną. Na samym początku naszych poszukiwań znaleźliśmy psa w schronisku oddalonym od naszego domu o kilkaset kilometrów. Ryzyko że coś pójdzie nie tak było duże, ale uruchomiliśmy procedurę, która skończyła się szybciej niż zaczęła, kiedy dostałam ankietę.

1) Dziwne ankiety 

Pies był staruszkiem i nagrano mu łamiące serca filmiki jak płacze zza krat kojca. Byłam absolutnie pewna że zapewniłabym mu dobre warunki, ale ankieta schroniska mnie zaskoczyła - czy mieszkanie jest własnościowe, jak traktowano w mojej rodzinie zwierzęta, co sądzę na temat obowiązujących kar za znęcanie się nad zwierzętami, co stanie się z psem w razie mojej ciężkiej choroby lub śmierci. Pytań było czterdzieści. Oczywiście mogłam nakłamać, więc tym bardziej nie rozumiem co ta ankieta miała na celu. Po prostu w pewnym momencie przestałam ją wypełniać, bo czułam się przesłuchiwana.

W moim życiu wypełniałam już takie ankiety, bo parokrotnie adoptowałam szczury i musiałam się wyspowiadać czy znam adres weterynarza specjalisty zwierząt nieudomowionych, jaką karmą zamierzam karmić, ile wiem na temat potrzeb gatunkowych, minimalnych wymiarów klatki, podawanych leków etc. i to jest dla mnie zrozumiałe, natomiast tłumaczenie się z historii zwierząt trzymanych w mojej rodzinie było czasochłonne i niekomfortowe i wolałabym tę rozmowę odbyć przez telefon.

2) Dziwne spotkania z pracownikami schroniska

Inne schronisko, inny czas. Pracownik schroniska jest nadaktywny i niepokojący, panie w biurze znudzone i niemiłe. Spaceruję między boksami i z każdą chwilą czuję się coraz gorzej, nikt nie jest w stanie odpowiedzieć mi na bardzo proste pytania o historię psa, czy interwencyjny, czy łańcuchowy czy co. Pracownicy "od psów" są zajęci-nieobeni, pracownicy biurowi nie podnoszą wzroku od komputera i mamroczą, że oni tutaj nie są od zwierząt. Uciekam wychodzę. Od tamtej pory czytam opinie na temat danych placówek na fanpage'u schroniska i jeśli trafiają się negatywne elaboraty to podchodzę do nich z otwartą głową, bo sama doświadczyłam problemów z komunikacją, że chciałabym pieska, ale pomóżcie mi wybrać coś adekwatnego do możliwości.

Rozumiem, że praca w schronisku to nie jest tęcza i jednorożce. I nie chodzi nawet o wysiłek fizyczny, ale interwencje, ludzi i ich głupie tłumaczenia dlaczego muszą oddać psa, problemy ze zdrowiem, problemy zimą, problemy z upałami, problemy z nieudanymi adopcjami... rozumiem, że jako potencjalny adoptujący nie mogę oczekiwać, że wszyscy wszystko rzucą i zajmą się "sprzedawaniem" mi pieska, a potem mi go jeszcze wyczeszą, wykąpią, poinstruują żeby był grzeczny i zawiążą kokardkę, ale decyzja o adopcji jest poważna i wymaga wsparcia. Jeśli nie dostaję tego wsparcia w ogóle, to średnio mnie interesuje, że ktoś ma gorszy dzień.

3) Biegunki

To jest klasyk. Temat kupy stanie się niedługo leitmotivem tego bloga, ale fakty są takie, że odrzuciłam dwa pierwsze psy z którymi wyszłam na spacer, bo przerosły mnie ich ogromne biegunki i nikt mi nigdy nie powiedział, że to niestety jest normalne, wynika ze stresu, kiepskiej karmy lub częstych jej zmian. Pamiętajmy - biegunka przemija, psia miłość zostaje.

4) Lękliwość

Odrzuciliśmy jednego psa, który był do tego stopnia przerażony naszą obecnością, że wymiotował ze strachu ogromnymi ilościami resztek przemiany materii i przyklejał się brzuchem do ziemi. Zwróciliśmy na niego uwagę bo był piękny, ale na tamtym etapie wiedzieliśmy, że sobie z nim nie poradzimy. Jeśli ktoś ma potrzebę "uratowania" takiego psa, musi się zastanowić czy przemyślał koszty pracy ze specjalistą jeśli problem go przerośnie, jak będzie się zapatrywał na wymioty i załatwianie pod siebie, co jeśli pies w histerii zacznie demolować mieszkanie, co jeśli spanikuje podczas spaceru, wyciągnie się z szelek lub obroży i da nogę, czy w domu są inne zwierzęta lub małe dzieci, które też muszą odnaleźć się w tej sytuacji. Miałam mokre sny na temat mojej bohaterskości, bo oto ja za chwilę uratuję zaadoptuję jakiegoś biedaka, ale to mógł być błąd, skoro nie miałam zielonego pojęcia jak pracować z takim psem.

5) Zdawkowe informacje o chorobach lub brak tych informacji

Oryginalnie szukaliśmy psa starszego i jakoś nie przyszło nam do głowy, że starość psia wiąże się z chorobami. Informacja "pies musi być na specjalistycznej karmie" nie jest informacją kompletną i wprowadza niepotrzebny strach. Jeśli pies jest niewidomy, ma problemy ze stawami lub jest na karmie specjalistycznej, warto dopytać, ale też zapisać sobie, co dokładnie jest nie tak i doczytać na własną rękę. Jeden z psów którego odrzuciliśmy był na karmie gastro intestinal, bagatela 14 złotych puszka. Teraz wiem, że pies trzustkowy z powodzeniem mógłby być karmiony taniej, po prostu wymagałoby to poskładania diety. No to jeśli chcę mieć przyjaciela na kilka lat spokojnej starości, to robię mu badania i biorę się za porcjowanie. Nic nie wiedziałam też o pracy z psem niewidomym. Teraz po prostu nakleiłabym osłonki na wszystkie ostre kanty mebli, kupiła dywaniki o różnych strukturach do różnych pomieszczeń i ćwiczyła pracę nosem. Alergie? Teraz też by mnie nie ruszyły - od razu badania, wykluczenie alergenów z diety i lecimy z BARFem. Najpewniej nie wyszłoby drożej, niż kupienie psom dziesięciu kilogramów tanich zabawek, na które nie chciałyby nawet spojrzeć. Jest to niestety pracochłonne i pieniążkochłonne, więc nie mogę być adwokatem decyzji których sama nie podjęłam.


Ludzie, którzy chcą adoptować psa, czasami po prostu chcą mieć psa. Nierzadko mają też jakieś oczekiwania. Czasami ich oczekiwania są niemądre, to znaczy chcieliby psa który wizualnie byłby psem północy, ale o charakterze buldożka francuskiego. Niektórzy mają takie hobby, że chcą zostać psiarzami, a inni po prostu chcą w miarę możliwości małoproblemowego psa, z którym się trochę pochodzi do osiedlu, nie będzie robił dużych problemów i nie zje za dużo. Myślałam o samej sobie, że nie mam szczególnych oczekiwań i że po prostu chcę mieć pieska i go rozpieszczać, tymczasem okazało się, że nie podobają mi się terierowate, boję się chorych organów, nie mam pojęcia o niewidomych psach i wolałabym kogoś, kto nie wymiotuje ze strachu na mój widok. I z perspektywy czasu uważam to za ważne - żeby iść do schroniska z otwartą głową i zastanowić się, co dla nas będzie czynnikiem dyskwalifikującym. Bo jeśli zmuszenie się do adopcji kogoś do kogo nie jesteśmy przekonani ma się skończyć żalem, niechęcią albo zwrotem psa i obrażeniem się na cały świat, że nie tak to sobie wyobrażaliśmy, to lepiej szukać swojego psiego ideału w opór. Psów do adopcji jest od groma. Jeśli znalazłam dwa idealne, to każdy może.

Comments

Popular Posts