Adopcja kilkuletniej suczki



O adopcji starszych psów napisano uczciwie i szczerze TUTAJ, natomiast o fanaberiach i nierealistycznych oczekiwaniach TU. Ponieważ nie mam w domu ani psa starszego, ani psa z prawdziwymi problemami behawioralnymi to nie napiszę w tym temacie nic lepszego ani mądrzejszego.

Mogę za to napisać coś o adopcji pewnej suczki w średnim wieku.


Opis sukinii był trochę niepokojący. Wspominano, że "nie rozdaje całusków", nie nadaje się dla rodzin z dziećmi, a jej wrogiemu nastawieniu winny jest lęk. Na (fenomenalnych) zdjęciach uwieczniono majestatyczną, czarną sukę nieokreślonej wielkości z siwym pyskiem i kompletnie pustym wzrokiem. Pojechaliśmy następnego dnia. Obszczekała nas i "bohatersko" warczała, ale jak przyszło do wychodzenia z kojca to wpadła w panikę. Skończyło się tak, że wynosiłam agresorkę na rękach na spacer, bo sparaliżowało ją w progu, a jej kojec był niemal na samym końcu schroniska. 

Suka reprezentowała wszystko, czego nie lubię w psach. Była mała, wylękniona, na smyczy co chwilę zatrzymywała się bez sensu i patrzyła w pustkę. Do dzisiaj nie wiem o co mi chodziło, że po powrocie ze spaceru zapoznawczego pojechaliśmy po psa rezydenta i godzinę później wracała z nami do domu. Nie narobiła nam nigdy prawdziwych kłopotów, ale pchlarz rezydent przyzwyczaił nas do bezwarunkowej psiej miłości i posłuszeństwa, podczas gdy suczka była wycofanym stworzonkiem żyjącym gdzieś w swoim świecie. Na początku zabawnie ignorowała legowisko czy kanapę i kładła się na podłodze z głową na niskiej, drewnianej półce albo wchodziła pod schody.

Gdybym miała napisać dlaczego spędziła dziewięć miesięcy w schronisku i co zmniejszało jej szanse na adopcje to:

1) W ogłoszeniu napisano, że nie nadaje się dla rodzin z dziećmi i wymaga cierpliwości. 

I to mnie troszkę śmieszy, bo każdy pies wymaga cierpliwości i kiedy czytam coś takiego to spodziewam się psa z agresją lękową, którego pałował właściciel-sadysta i po adopcji czeka nas odkręcanie miliona niepożądanych zachowań. Aczkolwiek nie da się ukryć, że na początku suka nas w zasadzie ignorowała, wywlekała jedzenie z miski gdzieś do innego pokoju żeby zjesć w spokoju i głaskanie przyjmowała biernie, ale napięta ze stresu jak struna. No po prostu niewdzięczne bydle.  

2) Jest czarną suczką. 

Czarne zwierzęta podobno zwyczajowo mają mniej szczęścia i podobno adoptujący wolą psy niż suki. 

3) Ma około 5 lat.

Może ma 3, a może 7. Trudno określić, przy czym nie da się ukryć mocno posiwiałego pyszczka. 

4) Jej przeszłość jest nieznana.

Suczka według naszej wiedzy została odłowiona błąkająca się po wsi. Wydaje mi się, że mogła być psem domowym, ponieważ nigdy nie załatwiła się w domu i bardzo dobrze ogarniała podróże samochodem. Nie ogarniała za to schodów, smyczy też nie za bardzo, nie znała żadnych komend i o ile przywołanie poszło nam dość sprawnie, tak nauka "siad" czy "leżeć" szła bardzo powoli. Sprawiała też wrażenie, jakby nie wiedziała czym jest miska i na początku piła tylko podczas spacerów wodę z kałuż.

5) Była nieufna.

Z nauką pierwszej komendy czekaliśmy chyba miesiąc z hakiem, bo spinała się na każdy nietypowy ruch. Podczas spacerów wpadała w jakieś dziwne paniki, wrastała w ziemię i odmawiała iścia w jakąkolwiek stronę. Budowanie zaufania nie jest niczym niezwykłym, ale dzięki mitowi "wdzięcznego pieska ze schroniska" oczekiwania wobec kundelków są dość wyśrubowane, a sukinia nie lubiła głaskania, rzadko machała ogonem i odmawiała ładnego chodzenia na smyczy, co przy dwóch psach na dwóch smyczach zamieniało się w taniec z gwiazdami. Do dzisiaj też nie lubi bycia głaskaną przez obce osoby.

6) Tarza się w różnych śmiesznych rzeczach.

Patrzenie na tarzającą się sukinię jest jednym z moich ulubionych zajęć, ale jestem wdzięczna że pchlarz ze swoim supergęstym futrem tego nie robi. Sporadycznie nasza suczka tarza się po prostu w trawie albo na śniegu, ale najlepsze tarzanki są w czymś martwym. Na szczęście nie robi histerii podczas kąpieli  - nie jest to może jej ulubione zajęcie, ale pozwala się umyć po tarzaniowych ekscesach.

7) Poluje.

Pamiętam jak wystrzeliła mi pierwszy raz za zającem w najzwyklejszym, miejskim parku. W ciągu jakichś dwóch sekund zdążyłam pomyśleć że mam problem i w życiu jej nie dogonię i być pod wrażeniem, kiedy odwołana zawróciła w locie. To było jakoś w trzecim tygodniu naszej znajomości podczas ćwiczenia przywołania. Szczęśliwie jest odwoływalna w 98% przypadków (te 2% to margins na ewentualność niedosłyszenia), ale jej prymarnym odruchem jest pogoń. Poluje też na małe gryzonie i jako opiekun szczurów domowych (które ignoruje), nie byłam szczęśliwa ratując z jej szczęk jakąś polną mysz. Suka nienawidzi kotów, ale z przyjemnością pogoni też taką zwierzynę jak sarny czy lisy. Jestem pod ogromnym i nieustającym wrażeniem, że przy całej przyjemności jaką jej to daje jest bezbłędnie odwoływalna.

8) Jest oporna na szkolenie.

Nie zrobi czegoś czego nie chce zrobić lub jest to dla niej niekomfortowe. Stawia opór podczas nauki sztuczek, które przekraczają jej granice zaufania i wtedy żaden smaczek nie zmotywuje jej do wykonania polecenia. Robi ogromne postępy i nie oczekuję cudów, ale dla niecierpliwych właścicieli tempo rozwoju suki mogłoby być zbyt wolne. Na początku nie chciałam też, żeby wchodziła na kanapę, ale potem z tego zrezygnowaliśmy, bo... po każdym spacerze myje sobie łapki. No i było widać, że pod naszą nieobecność grzeje kanapę i schodzi tylko jak słyszy kroki.

9) Nie lubi mężczyzn.

Bardzo.

10) Środowisko miejskie średnio jej odpowiada.

Żyjemy w średnim mieście, ale przejście chodnikiem wzdłuż drogi krajowej to był koszmar. Jakikolwiek głośniejszy silnik lub zwykły motor przyprawiały ją o palpitacje i próbowała wyswobodzić się z obroży i dać nogę. Do dzisiaj zdecydowanie woli pola, rozległe puste tereny lub plażę, chociaż szum fal na początku też ją przerażał. Nie radziła sobie również ze schodami. Paradoksalnie doskonale radzi sobie w kawiarniach albo zatłoczonych miejscach takich jak ścisłe centrum dużego miasta ograniczone do ruchu pieszych lub psie targi, na których byliśmy pod koniec stycznia. Do tego dochodziły problemy z nietypowymi powierzchniami - mosty, estakady czy mostki zrobione z metalowej kratki bardzo ją przerażały i niestety, praktycznie na każdym spacerze, trzeba było ją powoli przeprowadzać przez takie przeszkody nagradzając smaczkami. Jeśli ktoś chciałby adoptować wesołego, pewnego siebie psiaka, to sukinia nie byłaby dla niego.



Moje osobiste zdanie jest takie, że ludzie którzy nigdy psa nie mieli, lub był to klasyczny podwórkowy burek na którego nieszczególnie zwracało się uwagę, mają bardzo wyśrubowane i nierealistyczne oczekiwania względem psów. Psy są psami i nie do końca wierzę w ich zdolność do odczuwania "wdzięczności". Są przekochane i zazwyczaj rozumieją kto jest źródłem zabawy, jedzenia lub czułości, ale to z całą pewnością nie działa tak, że podpisujemy umowę adopcyjną i one z automatu są ufne, wierne i wdzięczne, że zabieramy je z kojca. Pchlarz był w nas wpatrzony od samego początku, więc mogłabym hurraoptymistycznie głosić dobrą nowinę, że ponieważ mój pies zachowywał się wzorowo to na pewno każdy inny też będzie. Tylko potem zaadoptowaliśmy suczkę, która nie miała może prawdziwych problemów, ale jednak miała swoje demony do zwalczenia i trzeba było zabierać ją na indywidualne spacery, uważnie budować zaufanie itd. Cały czas jest psem reagującym nerwowo na gości płci męskiej i głośne dźwięki, cały czas nie jest też ziszczeniem mokrego snu o "wdzięcznym psie", który rozumie, że człowiek-zbawca zabrał go ze schroniska. I wierzę że to właśnie dlatego tyle miesięcy spędziła w schronisku - bo zamiast być przekochana od dnia zero, trzeba było sobie na jej uczucia zapracować.

Comments

Popular Posts