(Jak pojechać) do hotelu z psem



W teorii wszyscy wiedzą, że pies to odpowiedzialność. I tej odpowiedzialności używa się przeważnie jako argumentu, który ma wybić marudnemu dziecku z głowy posiadanie pieska. Trochę inaczej z tą odpowiedzialnością bywa, kiedy trzeba zapłacić rachunek u weterynarza, posprzątać psią kupę albo zaplanować wakacje z psem. I tutaj pies pogrzebany. Czasami pogrzebany, a czasami przywiązany, jak nagle okazuje się, ile wakacje z psem kosztują.

Trochę liczb

Cena doby w hotelu dla zwierząt jest często uzależniona od rozmiaru psa, czasami jego rasy, szczególnie jeśli pies jest rasy uznanej za agresywną. W naszej okolicy przeciętna cena pobytu jednego psa za dzień waha się od 40 do 60 złotych. W tej kwocie nie ma jedzenia. Te 40 złotych nie wydaje się problematyczne, dopóki się tego nie przemnoży na przykład przez dziewięć dni budżetowych wakacji w "apartamentach we Władysławowie", które bez paragonu można spędzić już za 25 złotych za dobę. Nagle okazuje się, że wczasy Azora kosztują 1/3 wakacji jego państwa. A zabrać psa albo nie wolno, albo to też kosztuje. I z jakiegoś powodu budzi to co roku zdziwienie.

Kiedyś przefiltrowałam sobie hotele w kilku popularnych miejscach w Polsce pod kątem akceptacji zwierząt. Najogólniej wygląda to tak, że im lepszy hotel, tym mniejszy problem. Standard 4* i 5* w zasadzie nigdy nie robi kłopotu i tylko trzy znane mi miejsca z tego segmentu kategorycznie nie akceptują psów. Ceny za pobyt wahają się bardzo - jeden z 3* hoteli na półwyspie inkasuje 160 złotych za pobyt zwierzęcia niezależnie od liczby dni, a dodatkowo pies musi być "mały" (cokolwiek to oznacza). Duży 4* hotel na Kaszubach bierze 80 zł za dobę, ale masa psa nie może przekroczyć 20 kilogramów, a dodatkowo wybrany pokój musi znajdować się w drugim budynku. Inne hotele z tego segmentu przeciętnie inkasują między 50 a 90 zł za dobę za psa. Na recepcji jednego z hoteli klasy business poproszono nas o używanie specjalnej zawieszki z informacją o psie w środku (jeśli go zostawimy w pokoju), żeby serwis sprzątający nie dostał zawału. Udało mi się też znaleźć masę 3* i prywantych apartamentów, które biorą za dobę pobytu psa 20-40zł. Czy to dużo czy nie, należałoby się zastanowić zanim się adoptuje lub kupi psa.

Tak całkiem prywatnie to nie śpię na pieniądzach i rozumiem problem. Jeśli ktoś spędza raz do roku budżetowe wakacje i nagle musi doliczyć do nich 30% wartości na poczet hotelu dla zwierząt to jest to bolesne doświadczenie. Procentowo wychodzi to tak, że upgrade z nieakceptującej psów trójki na akceptującą czwórkę jest mniej odczuwalny niż przeskok z tanich apartamentów na apartamenty akceptujące zwierzęta lub hotel akceptujący zwierzęta. Przeważnie zmiana obiektu na lepszy niesie ze sobą też poprawę standardu, jakiś basen, lepsze śniadanie i takie tam, ale wygodnie się o tym mówi, kiedy ma się przewidziany budżet wyższy niż 40 złotych za pokój. Co w dużym stopniu wyjaśnia wakacyjne porzucenia. Tyle tylko, że o ile jest to racjonalne wyjaśnienie sytuacji, to ciągle nie jest to żadne usprawiedliwienie lub tłumaczenie swojej decyzji o porzuceniu zwierzęcia bo urlop.

Pies w hotelu a kwestia fantazji ułańskiej opiekuna 

Tak się złożyło, że kiedy adoptowaliśmy psa, mieliśmy już opłacony urlop, jak się okazało w miejscu, gdzie pieski nie są mile widziane. Postanowiłam napisać o obiektu maila, w którym jako stały klient prosiłam o zrobienie wyjątku. Wyjaśniłam, że nie zamierzam terroryzować innych gości moim psem, nie będę go zabierać do restauracji, nie zamierzam go wrzucić do basenu ani pozwolić mu spać na łóżku, nie będzie też zostawał sam w pokoju i oczywiście deklaruję gotowość pokrycia wszystkich hipotetycznych strat. Obiekt odmówił i ostatecznie rozwiązaliśmy nasz pobyt w ten sposób, że w mieście obok znaleźliśmy psi hotel, do którego zawoziliśmy pchlarza na noc i odbieraliśmy rano, żeby mógł spędzić z nami normalnie dzień. To nie było przyjemne doświadczenie i na ten moment nie planuję stosować tego rozwiązania ponownie.

Nie mam jednak żalu do obiektu, bo nie do końca miałam wyobrażenie o tym, z czego właściciele psów słyną na grupach i forach hotelowych. Dopiero kiedy zaczęłam drążyć temat włos mi się zjeżył. Poniżej najlepsze hity w kolejności przypadkowej. Wszystkie powinny zaczynać się od "podobno", ale jestem skłonna uwierzyć, że te sceny naprawdę miały miejsce.

1) Kąpanie psa i wycieranie go w białe ręczniki, ewentualnie pościel. Dodatkowe punkty do chamstwa, jeśli pies był po całodziennej wędrówce po górach albo kąpieli w mulistej rzece.
2) Zrywanie zasłon i robienie z nich legowiska.
3) Pozwalanie, żeby pies załatwiał się na balkonie, czasami przez balustradę, okazjonalnie na elewację.
4) Zostawianie psa samego na długie godziny w pokoju. Jedna z pracownic jakiegoś hotelu wrzuciła zdjęcie bardzo podrapanych drzwi, które masakrowało spanikowane zwierzę.
5) Bardzo dokładne wyczesywanie psa.
6) Zabieranie psa do restauracji hotelowej przy bardzo niskim poziomie sprawowanej nad nim kontroli.
7) Spuszczanie psa na terenie obiektu i nie sprzątanie po nim.
8) Spuszczanie psa na terenie obiektu i uprzejme odwracanie głowy, kiedy pies załatwia się do piaskownicy dla dzieci. 
9) Spuszczanie psa na terenie obiektu i dawanie mu przyzwolenia na gonienie przerażonych zwierząt z minizoo.
10) Spuszczanie psa na parkingu i odsikiwanie go po kołach samochodów innych gości.

Dodatkowo właściciel psa jest tylko pośrednio odpowiedzialny za sytuacje, w której ktoś wystraszy się zwierzęcia na korytarzu i przykładowo spadnie ze schodów. W pierwszej kolejności za uszkodzenie ciała lub mienia innych gości odpowiada hotel i w jakimś wątku przewijała się historia o małym yorku, który przebywał w recepcji hotelowej na smyczy, jednak kiedy jego opiekun był zajęty i patrzył w inną stronę, pies obsikał innej pani bagaż. Według osoby opowiadającej tę historię, właścicielka bagażu zażądała rekompensaty od hotelu, a hotel mógł z kolei dochodzić jakichś roszczeń regresowych od właściciela yorka, ale w praktyce to nie ma sensu.

Mogę sobie nie wierzyć w odpowiedzialność zbiorową, ale niestety stereotyp psiarza ciągle zazębia się z obrazem roszczeniowego buca, który nie sprząta po pupilku i terroryzuje innych swoim podbiegaczem, i ten wizerunek pociąga za sobą pewne konsekwencje. I jedną z nich jest to, że pewne obiekty sobie psów nie życzą, chociaż jest ich coraz mniej. Pozostaje nie być bucem.

Czego więc na pewno nie robimy i co zawsze robimy w obiektach turystycznych?
1) Nie ma że wysoka trawa, krzaki albo ciemno i trzeba sobie przyświecać latarką - sprzątamy po psie. Zawsze i bez dyskusji.
2) Nie wyczesujemy psów w pokoju, tylko na zewnątrz.
3) Wycieramy łapki jeśli trzeba. Dla absolutnej pewności rozkładamy też na białej pościeli albo jakiś koc albo nasz własny, osobisty duży ręcznik, gdyby jednak ktoś z psichpaństwa postanowił wskoczyć na łóżko. Moje osobiste zdanie jest takie, że najpewniej wiele osób bez mrugnięcia okiem je i kruszy w hotelowych łóżkach, szczególnie jeśli to są obiekty stricte wakacyjne, ale postanowiłam aspirować w górę.
4) Psy jedzą wyłącznie na kafelkach - czyli aneks kuchenny albo łazienka.
5) Nie pozwalamy, żeby psy zbliżały się do rzeczy, które potencjalnie mogą szturchnąć albo ubrudzić - dotyczy bagaży innych ludzi, samochodów, rowerów i wózków dziecięcych.
6) Po prostu nie doprowadzamy do sytuacji, kiedy musimy wprowadzić mokrego psa do pokoju. Na razie nam się to nie zdarzyło, ale mamy dwa kudłacze, więc gdyby komuś się postanowiło wskoczyć do rzeki, to pozostałoby nam go wycierać przed obiektem. W zeszłe wakacje, jeszcze bez psa, zdarzyło się tak, że po całym dniu na szlaku mieliśmy buty nie brudne, nie lekko ubłocone, ale uwalone po kostkę. A pokój mieliśmy na końcu korytarza i wszystko wyłożone dywanami. No i najwyraźniej było to szokujące, ale po prostu na recepcji zdjęłam buty i przeszłam do pokoju w skarpetkach, żeby nie wstydzić się za własne ślady. Potem buty sobie schły na reklamówce, a na koniec zostały obstukane nad koszem. Robienie chlewu nie jest (wyłącznie) domeną psów i nie chcę się komukolwiek kojarzyć z robieniem bałaganu.
7) Psy nie zostają w pokoju same na dłużej niż dwie godziny. Dotyczy wyjść na jedzenie lub na basen, jeśli obiekt taki posiada. Nie widzę sensu w zabieraniu psa na urlop i trzymaniu go dziesięć godzin w zamkniętym pokoju.
8) Nie zamykamy psów w pokoju na hurra. Zanim pójdziemy na to śniadanie albo poleżeć w saunie, to sprawdzamy parę razy czy kundle nie próbują się wydostać, albo czy nie wyją psując jednocześnie urlop gościom z pokoi dookoła.
9) Nigdy, przenigdy nie odsikujemy psów na elewacje i przy całym moim zaangażowaniu żeby robić psiarzom dobry PR, to to zachowanie jest chyba jednym z najgorszych.
10) Podczas rezerwacji wpisujemy w formularz jakiej wielkości mamy psy z dopiskiem, że bierzemy za nie pełną odpowiedzialność.


Bo przecież o odpowiedzialność się wszystko rozchodzi.

Comments

Popular Posts