Odłowieciny


To nie jest moje zdjęcie - nie ja je zrobiłam i nie ja na nim jestem. Ale jest na nim mój pies. Zrobiono je dokładnie rok temu, kiedy odłowiono pchlarza w gminie X. Poznałam go trzy tygodnie później i zakochałam się.

Pies nie wyglądał na bardzo zaniedbanego, a interakcję z człowiekiem miał opanowaną do perfekcji. Szukaliśmy psa starszego niż osiem lat i lżejszego niż dziesięć kilogramów, a uparłam się przy dwudziestokilogramowym dwulatku (potem wyszło, że raczej czterolatku). Kiedy teraz nad tym myślę, to jestem wdzięczna narzeczonemu, że nie postawił veta w tej kwestii. Nigdy nie żałowałam, że go mam. Dzięki pchlarzowi podjęliśmy kolejne decyzje o adopcjach i teraz mamy trzy adopsiaki. Wszystko zaczęło się dokładnie rok temu, kiedy ten kudłacz trafił do schroniska.

Mam kilka rocznicowych przemyśleń z tym związanych.

1) Pies został znaleziony pod koniec czerwca, ale był w dobrym stanie fizycznym, więc raczej nie błąkał się zbyt długo. Nie rzucał się na jedzenie, nie potrafił jeść nierozdrobionego pokarmu, znał kilka komend... innymi słowy, bankowo był psem domowym. Znalezionym na wsi na początku sezonu wakacyjnego. Wiecie czym to pachnie, prawda?

2) Przez ponad miesiąc bałam się, że znajdzie się stary właściciel, a ja kochałam pchlarza od pierwszego wejrzenia i nie do końca wiedziałam, co z tym lękiem zrobić. Prześledziłam lokalne olxy, prześledziłam lokalną grupę znalezione/zaginione, sprawdziłam ogłoszenia o zaginionych psach we wszytkich schroniskach w promieniu 50km - nie było żadnych ogłoszeń. Ogółem śmierdziało porzuceniem, tym bardziej, im bardziej widziałam, że pies nie oddala się od nas i utrzymuje stały kontakt z przewodnikiem. Teoretycznie mógł pobiec za suczką, bo wtedy był jeszcze niekastrowany, tyle tylko że widziałam go molestującego suczki - nawet wtedy nie tracił kontaktu z nami.

3) Gmina w której znaleziono pchlarza znajduje się rzut beretem od Trójmiasta. To z kolei troszkę zalatuje przyjazdem na wakacje, problemem z noclegiem i odstawieniem pieska na jakieś zadupie, gdzie lokalsi na pewno się nim zajmą.

Tak naprawdę nie wiem co się stało i gdzie mój pies spędził pierwsze lata życia. Mam tylko ogromną nadzieję, że jeśli pamięta, to nie tęskni za poprzednim opiekunem. A jeśli rzeczywiście ktoś go porzucił z okazji wakacji, to nawet nie to, że życzę mu źle, ale mam nadzieję, że czasem mu się to śni.

Comments

Popular Posts