Dante powinien był przewidzieć wybiegi dla psów



Nie wiem dlaczego pomyślałam że to dobry pomysł, ale przez miesiąc po pierwszej adopcji byłam głęboko przekonana, że jak tylko spuszczę pchlarza ze smyczy to pójdzie w długą. Ten pogląd siedział mi z tyłu głowy tak mocno, że zupełnie ignorowałam fakt, że pies chodził jak przyklejony do mojej nogi i cały czas kontrolował moją obecność szukając kontaktu wzrokowego. (Protip - jeśli wasz pies też tak będzie robił, nagradzajcie go. Pchlarz nie tylko ma perfekcyjne odwołanie, ale sam kontroluje swoją pozycję względem mnie.) Codziennie szliśmy na któryś z dwóch psich wybiegów i jakoś umykało mi, że pies nie próbuje uciekać, w zasadzie nie próbuje też eksplorować okolicy, a tylko wpatruje mi się głęboko w oczy i czeka aż zaproponuję coś do porobienia. Pewnego dnia po prostu go spuściłam na łące, pies nie nawiał (ale w sumie to wskoczył do najbardziej cuchnącego strumienia w powiecie) i dopiero wtedy pomyślałam, że w sumie nie wiem o co mi chodziło, szczególnie że te psie wybiegi nie były jakoś bardzo przyjemnym miejscem.

Ten bliżej mojego bloku jest w zasadzie piaskownicą z jakimś bardzo interesującym torem do "agility" - na prawo jakieś nieposprzątane kupy, na lewo resztki karmy, do tego śmieci w losowych miejscach oraz okazjonalne martwe gryzonie. Drugi wybieg był dużo większy, ale można tam było znaleźć sporo pogniecionych puszek i stłuczonego szkła, do tego cała trawa została zadeptana, więc w najlepszym razie biegało się po udeptanym placu, w najgorszym (po deszczu) po błocie. Jak odkryłam, że mogę chodzić z psem luzem po innych miejscach, to sobie odpuściłam korzystanie z tego wybiegu.

Parę razy pojechaliśmy na wybieg do Większego Miasta. Dalej nie było to nic lepszego niż udeptany plac ogrodzony siatką, ale podobno zbierało się tam sporo psiarzy i wtedy z jakiegoś powodu myślałam, że to super sprawa.

Dość szybko przestałam chodzić na psie wybiegi w ogóle, bo dominowała tam jedna grupa właścicieli - osoby, które nie mogą spuścić psa ze smyczy tak po prostu, bo zwierzak od razu daje nogę, dlatego przychodzą na ogrodzony plac, spuszczają psa i  scrollują sobie neta na wywaleniu, kompletnie ignorując fakt, że ich nieogarnięty pchlarz zaczepia innych w nieakceptowalny sposób, zaczyna być agresywny lub wali kolejne kupy na wieczne nieposprzątanie. Wśród moich osobistych faworytów była przesadnie wyluzowana pani z młodym kaukazem, którego jedynym celem było zdominowanie mojego dwa razy mniejszego psa (pani nie widziała problemu) oraz beznadziejnie nieogarnięta staruszka, która ignorując prośby właścicieli dawała obcym psom jakieś tanie parówki niewiadomego pochodzenia i o bliżej nieokreślonej dacie przydatności do spożycia. Wyróżnienie dostają rodzice małych dzieci, którzy wpuszczają je na wybieg i kręcą filmiki zza płotu jak ich piszczące berbecie gonią za cudzymi psami i próbują je ciągnąć za ogon. Nie mam bladego pojęcia, kto by beknął na psach (hehe), gdyby jakiś burek się wkurzył i ugryzł dzieciaka za głupie zaczepki.

Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że moje dorosłe, kilkuletnie psy potrzebują interakcji z innymi psami. W praktyce wyglądało to tak, że:

1) przed kastracją pchlarz faktycznie interesował się suczkami, ale raczej nie miało to znamion grzecznej zabawy. Po kastracji jego zainteresowanie obcymi psami spadło niemal do zera - jest z zasady przyjazny, na spacerze pozwala się obwąchać i czasami obwąchuje inne psy, jednak nigdy nie podbiega do obcych z własnej inicjatywy. Nie zdarzyło się nam, żeby zaczepił kogoś jako pierwszy, natomiast nie ma problemu z większością podbiegaczy. Nie pozwala innym samcom na próby dominacji i jeśli inny samiec zaczyna na niego skakać, to wysyła do niego sygnały uspokajające i następnie grożące, ale równolegle próbuje się wycofać z konfliktu. Co ciekawe - szczekanie na inne psy występuje tylko na "jego" terytorium (będzie w promieniu 100-200 metrów dookoła bloku) i w zasadzie wyłącznie jeśli jest na smyczy, ewentualnie ktoś zacznie pierwszy, ewentualnie idzie jego nemezis - czarny labradoropodobny pies Nero, z którym się znienawidzili od pierwszego wejrzenia. Na wybiegach nie jest zainteresowany innymi psami w ogóle, dąży do podtrzymania kontaktu z człowiekiem.

2) sunia lubi inne psy i na początku naszej znajomości była klasycznym podbiegaczem. Obecnie cały czas lubi się obwąchać z innymi, ale nieszczególnie potrafi się bawić i przeciętna długość jej interakcji z obcym psem to pół minuty do minuty. Płeć kolegi i jego rozmiar nie robi jej różnicy, jest doskonale wyluzowana w każdym towarzystwie. Nikt nigdy nie próbował jej zdominować lub zrobić kuku, więc zakładam że to ona im grozi. Fajnie się komunikuje, ale ma podobny problem co pchlarz i szczeka na niektóre psy, które bezczelnie idą za blisko jej bloku. Z jakiegoś dziwnego powodu bardzo nie lubi dwóch konkretnych suczek, które przed jej adopcją były psiapsiółkami pchlarza. Jeśli którakolwiek tylko spojrzy na jej współlokatora to zaczyna się nakręcać. Nieszczególnie interesują ją psie wybiegi, bo stresuje ją cała operacja otwierania bramki i zapoznawania się z kilkoma psami na raz.

Nie dajcie sobie wmówić, że wasze psy potrzebują kontaktów z innymi psami. Szczególnie, jeśli są dorosłe i nie przejawiają zainteresowania wspólnymi zabawami. Po pierwsze, nie macie gwarancji czy opiekunowie tych psów nie mają z tym problemu. Po drugie, ryzukujecie że wasz pies nakręcony na kontakty z innymi, w końcu trafi na kogoś, kto go poważnie pogryzie. Nie jak w "ugryzie ostrzegawczo" (cokolwiek miałoby to znaczyć), ale połamie mu żebra i przebije płuco. Na grupach regionalnych przetaczają się historie o właścicielach, którzy własny kryzys wieku średniego rekompensują sobie "ostrym psem" i niedawno pewna pani straciła w ten sposób swojego przyjaciela. Ucząc psa, że kontakty z innymi to źródło euforii, pewnego dnia możecie nie zdążyć zareagować. To że pies somsiada Mirka nie wyobraża sobie spaceru bez zabawy na wybiegu i podbiegania do każdego psa majaczącego na horyzoncie nie oznacza, że somsiad Mirek wie co robi - po prostu jeszcze nie miał wypadku lub nieprzyjemności. Co więcej, wasze dorosłe psy mogą mieć tak po prostu wywalone na inne osobniki. Pchlarz z suką chyba się lubią, ale nie bawią się razem i ich jedyna wspólna aktywność to eksploracja terenu. Inne psy mogą sobie funkcjonować równolegle, ale to tyle z wzajemnych sympatii.

Comments

Post a Comment

Popular Posts